Nie mamy, póki co, większych problemów z karmieniem Pierworodnego. Dżordż, generalnie, je wszystko (chyba, ze aktualnie nie ma na coś ochoty lub rzeczywiście czegoś nie lubi – akurat produktów z tej kategorii jest na szczęście niewiele) i jest otwarty na nowości. I taki był od samego początku rozszerzania diety. Niemniej jednak wiem, że to dziecko, wiec nic nie jest stałe 😀 I wszystko może się nagle zmienić 🙂 Dlatego z zainteresowaniem sięgnęłam po książkę
Francuskie dzieci jedzą wszystko. Jak wyrobić dobre nawyki żywieniowe u dzieci
żeby dowiedzieć się, jak to robią we Francji 🙂
Autor: Karen Le Billon
Tytuł oryginalny: French Kids Eat Everything
Tłumaczenie: Marta Klimek – Lewandowska
Wydawnictwo: Świat Książki 2017, str. 336.
Jest to opowieść autorki, Kanadyjki, matki dwóch dziewczynek i żony Francuza (co jest istotne) o tym, jak wraz z rodziną przeprowadziła się do Francji, a konkretnie do położonej na francuskiej prowincji rodzinnej miejscowości męża. I jak ta przeprowadzka zmieniła naszych bohaterów i ich życie, przede wszystkim od strony dietetyczno – kulinarnej, a przez to również i w innych aspektach.
Szeroko pojętą re-edukację żywieniową odebrały tam nie tylko jej kilkutenie córki, ale i sama autorka, która przewartościowała swój stosunek do jedzenia i karmienia dzieci, do tej pory grymaśnych i jedzących bardzo wybiórczo. Czyli dokładnie przeciwnie do dzieci francuskich, które – według autorki – jedzą WSZYSTKO, porządnie, grzecznie, bez grymaszenia. I to dosłownie od kołyski 😀
Brzmi to fantastycznie, nie wiem oczywiście na ile to prawda, nigdy we Francji nie byłam (jeszcze), a tym bardziej nie mieszkałam i to w dodatku na prowincji (to raczej mi nie grozi, zresztą lektura tej książki z ewentualnej chęci przeprowadzki w te rejony świata skutecznie mnie wyleczyła 😉 ).
Autorka przedstawia dziesięć francuskich zasad jedzenia rozwijających zdrowe nawyki żywieniowe, które w efekcie mają doprowadzić do wychowania zdrowych i szczęśliwych smakoszy. Większość z tych zasad jest warta wprowadzenia, ale wymaga dyscypliny i to nie tylko od dzieci, ale przede wszystkim od rodziców. Choćby taka, że je się regularnie (4 posiłki dziennie) i nie dopuszcza przekąsek między posiłkami. Co więcej, posiłki jemy wspólnie, a dzieci czekają aż skończą dorośli, nawet jeśli same nie chcą jeść tego co im podano. Albo taka, odnosząca się stricte do dzieci: nie musisz tego polubić, ale musisz spróbować. Książka zaznajamia nas z francuskim stylem jedzenia, który nazwać można ideą slow food – chodzi nie tylko o to, co jesz, ale jak jesz, o celebrację jedzenia, degustację. I o czerpanie z niego radości 🙂 Książka ta przeczy zyskującej na popularność metodzie BLW (którą co do zasady sama stosuję), z tej prostej przyczyny, że we Francji przy jedzeniu nawet najmniejszych dzieci nie ma miejsca na bałagan 😀 Dlatego są one karmione, dopóki nie są na tyle duże, by jeść samodzielnie bez robienia wokół siebie pobojowiska. Ale – posiłki dla dzieci są po pierwsze bardzo urozmaicone, po drugie pięknie podane. Dzieci w trakcie imprez rodzinnych – w których uczestniczą od maleńkości, ucząc się przy tym towarzyskiego obycia – mają m.in. przygotowany oddzielny, pięknie nakryty stół z niezwykle bogatym menu, którego nie powstydziłyby się niektóre restauracje 😉 Bardzo ciekawa była część poświęcona posiłkom w przedszkolu i szkole oraz późniejsze – o powrocie do Kanady – skonfrontowanie modelu francuskiego z podejściem kanadyjskim, w tym np. brak szkolnych obiadów wynikający m.in. z niemożności porozumienia się rodziców wywodzących się z różnych kręgów kulturowych, co dzieci powinny jeść.
Książkę czyta się błyskawicznie i jest niezwykle ciekawa z antropologiczno – kulturowego punktu widzenia. Opisuje de facto zderzenie kultur jeśli chodzi o stosunek do jedzenia. Skłania do zastanowienia się, jak bardzo niedbały mamy my, Polacy, stosunek do jedzenia, podobny raczej do również opisywanego przez autorkę podejścia kanadyjskiego: jedzenia dość niedbałego i w pośpiechu, coraz częściej żywności zdecydowanie zbyt przetworzonej, częstego podjadania byle czego. I uczymy tego od dziecka, dając zbyt krótkie przerwy w szkole, by w spokoju zjeść kanapkę. Francuzi natomiast traktują naukę zdrowego odżywiania jako część normalnej edukacji, mający większy wpływ na nasze dorosłe życie (i zdrowie) niż np. budowa płuc u ptaków (nic temu zagadnieniu nie ujmując 😉 ).
Na końcu książki znajdziemy kilka ciekawych przepisów (nie tylko) dla dzieci oraz wykaz literatury
Podsumowując, bardzo ciekawa, zwłaszcza dla osób interesujących się kulturą innych krajów, książka poświęcona kulturze jedzenia, do której Francuzi przywiązują dużą wagę. Pozwala zapoznać się z wieloma istotnymi zagadnieniami związanymi ze zdrowym i prawidłowym żywieniem, a także uświadomić sobie jak wiele i jakich błędów popełniamy na co dzień 🙂 Oraz zachęcić do zmiany swojego stosunku do jedzenia, na co nigdy nie jest za późno 🙂
Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂