Kiedy dziecko śpi – skrótowiec popkulturalny #26

Uwielbiam serial Grantchester. Jest to rewelacyjnie poprowadzona opowieść o duchownym – detektywie (nie, to nie brytyjski Ojciec Mateusz, choć tez jeździ na rowerze 😀 ), powstała w oparciu o cykl powieści Zagadki Grantchester. O tomie pierwszym chcę Wam dziś kilka słów napisać. Choć fakt, że raczej nie skuszę się na tom drugi mówi chyba wszystko. Dlaczego zatem książka

Sidney Chambers. Cień śmierci

stanowiła tak wielki zawód?

Autor: James Runcie

Tytuł oryginalny: Sidney Chambers and The Shadow of Death

Tłumaczenie: Ewa Penksyk-Kluczkowska

Cykl: Zagadki Grantchester

Wydawnictwo: Marginesy 2016, str. 384.

Może dlatego, że w odróżnieniu od swojej znakomitej ekranizacji telewizyjnej jest zwyczajnie nudna? Ale po kolei.

O co chodzi w książce? Mamy lata 50te, poznajemy młodego anglikańskiego duchownego, proboszcza w niewielkim Grantchester. Nasz bohater poniekąd wbrew swej woli i ku swemu niezadowoleniu – wołałby bowiem poświęcić się swoim parafianom – zamienia się w detektywa – amatora. Sidney’owi Chambersowi towarzyszy kilka ciekawie zapowiadających się postaci – jego przyjaciel, policyjny inspektor Geordie Keating, błyskotliwa i bogata Amanda, przyjaciółka i obiekt westchnień Sidney’a, zgryźliwa gospodyni pani Maguire oraz wikary Leonard Graham i labrador Kusy. Niestety, jak napisałam, postaci ciekawie się jedynie zapowiadały, bo niestety nie bardzo mają okazję na kartach tej książki się rozwinąć. Są jednowymiarowe i płytkie, w odróżnieniu – co jest dziwne – od tych pokazanych w telewizyjnej adaptacji. Natomiast ciągłe rozważania i zadręczanie się głównego bohatera tym, jak to powinien być lepszym duchownym niż jest, na dłuższą metę jest zwyczajnie nudne. Podobnie jak jego miłosne rozterki i uczuciowe rozdarcie między jedną mało ciekawą kobietą, a drugą.

Warstwa kryminalna boli w tej książce chyba najbardziej, ponieważ jedyne emocje jakie wywołuje fabuła to irytacja. W prezentowanym tomie autor serwuje nam sześć nudnawych i pozbawionych klimatu historii, których lektura nie wywołuje zainteresowania dalszym rozwojem akcji. Ba! Autentycznie nie miałam specjalnej ochoty na poznanie rozwiązań tych nie zawsze do końca kryminalnych zagadek.

Książka ma jednak pewne zalety. Niewątpliwie należy do nich fakt, że autor ciekawie pisze o epoce. Lata 50-te przedstawione są w Cieniu śmierci naprawdę ciekawie. Drugi plus to dobrze nakreślona otoczka społeczna. I to tyle, trochę mało na kryminał. Piszę to z żalem, ale lepiej obejrzeć serial, w którym znajdziecie więcej klimatu, pogłębionych postaci, wątków – generalnie wszystkiego. No i duet James Norton – Robson Green w rolach głównych 🙂

Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *