Cześć, mam na imię Alicja 🙂 Kobieta pracująca, wyluzowana matka Polka dyskontowa, żona idealna, entuzjastka karmienia piersią i współspania z dzieckiem 🙂 . Uwielbiam: gotować – dla siebie i moich dwóch chłopaków; podróżować, zwłaszcza z mężem po ukochanej Szkocji; perfumy, swetry i buty na płaskim obcasie; wszystko, co z Wysp Brytyjskich (również kuchnię); snookera (biernie 🙂 ); grać w gry planszowe i układać puzzle. Nałogowo oglądam, czytam i słucham 🙂 Z żalem muszę przyznać, że niektóre z powyższych aktywności zostały czasowo nieco ograniczone w związku z pojawieniem się małego i niezwykle absorbującego ssaka płaci męskiej.
Ale, ale … Ponieważ Natura nie
znosi próżni, po miesiącach wahania i rozmyślania spędzonych z Pierworodnym
Lordem Dżordżem, postanowiłam również pisać . O tym, co mnie pasjonuje, co jest
mi bliskie i mnie porusza. O rodzicielstwie, kulturze , podróżach, tych małych
i tych dużych… Stąd pomysł na bloga parentingowo – life stylowo – kulturalnego,
w którym znajdziesz m.in. recenzje produktów dla dzieci (zabawek, książek,
artykułów pielęgnacyjnych), dowiesz się, gdzie warto się wybrać
(nawet z bardzo małym dzieckiem) oraz wiele więcej. Zapraszam!
PS. Skąd nazwa bloga? Jak już napisałam – jestem matką wyluzowaną, mojemu Pierworodnemu pozwalam na wiele. Tak przynajmniej uważa babcia Dżordża, która chyba zapomniała, że dla bobo nie istnieje nic, czego istnienia nie potwierdzi organoleptycznie. Tak też było pluszowym bałwankiem, którego marchewkowy nos Młody – wtedy liczący sobie 10 miesięcy – namiętnie podgryzał 🙂 Reakcja mojej mamy była rozbrajająca: „Juruś, nie gryź noska bałwanka. Nosek bałwanka jest be. Powtórz: nosek jest be” 🙂
PS. 2 Od tego czasu wszystkie nosy stały się istnym fetyszem Jurusia 🙂 Zwłaszcza nosy rodziców, które namiętnie próbuje p(o)odgryzać 🙂