Co by tu jeszcze zamknąć, czyli słów kilka o walce z koroną…

To będzie krótki wpis, ale szlag mnie już trafia. Na zdjęciu wyróżniającym widzicie zdjęcia z kolejnej biznesowej ofiary walki z COVID-19. Ciekawe, ile jeszcze ich będzie, zanim odniesiemy „sukces” w walce z Naturą, zakładając, że w ogóle takowy będzie. I czy będzie potem co zbierać… Przynajmniej u nas, w kraju mlekiem i miodem płynącym.

Wiecie, ja naprawdę nie jestem darwinistą i jestem jak najbardziej za ochroną najsłabszych. Ale kolejne zamykanie wszystkiego, co – prócz sklepów – działa i przynosi jakiś dochód temu państwu, w imię szumnie rozumianej walki z covidem jest jakimś absurdem. zwłaszcza bez jakiś sensowych, przemyślanych, długofalowych działań osłonowych. Bo zamknąć możemy wszystko i wszystkich. Pytanie tylko, co potem.

Na zdjęciach z dzisiejszego wpisu, możecie podziwiać Ufolandię, salę zabaw, w której byliśmy w sierpniu tego roku i planowaliśmy kolejne wypady, bo było to bardzo sympatyczne miejsce i Młodemu bardzo się podobało. Niestety, nie zdążyliśmy, podobnie jak ja nie zdążyłam o niej napisać na blogu. W jakiś sposób robię to teraz. Po poprzednim lockdownie nie otworzyła się inna łódzka sala zabaw, Agatka. Ciekawe, co stanie się ze Smart Kids Planet, o której pisałam TU. Trudno się dziwić, że branża zdecydowała się na skierowanie do rządzących stosownej petycji (możecie ją przeczytać i podpisać TU).

Szczerze zastanawiam się, gdzie pójść z dzieckiem o tej niezwykle sprzyjającej spacerom porze roku? I, co więcej, czy będę miała gdzie, kiedy już w końcu odniesiemy sukces w walce z kornawirusem, bo po cichu zarzynana branża sal zabaw chyba tej walki nie przetrwa. Jak miło, że zadaszone place zabaw w centrach handlowych też są zamknięte. Kurcze, te miejsca są dla dzieci ważne i naprawdę dają im jakąś odskocznię i możliwość skanalizowania energii. A także kontaktu z innymi dzieciakami, zwłaszcza jeśli z innych powodów takiego kontaktu za bardzo nie mają.

Nie liczę też za bardzo, że przed czterdziestką, kiedy już Młody nie będzie za bardzo usychał z tęsknoty, uda mi się wrócić na siłkę. Pewnie nie będę miała gdzie wracać. Przecież, jak dobrze wiemy, covid szerzy się głownie w salach zabaw (w żłobkach najwyraźniej nie) i siłowniach, gdzie zazwyczaj dbano o higienę nawet jeszcze przed koronawirusem. A, zapomniałabym, jeszcze na basenach. Dobrze, że można grać w siatkówkę i piłkę halową, może amatorów tych sportów wirus nie tyka. No i w knajpach. Póki co, omija kina (w których nie ma co wyświetlać), teatry i muzea (może dlatego, że i tak mało kto do nich chodzi??). No i kościoły i cmentarze, dwa miejsca najczęściej odwiedzane przez osoby wiekowo najbardziej zagrożone, tak… Zapewne, jak diabeł, boi się wody święconej. Oby ominął też gabinet dentystyczne (czekam na ekstrakcję ósemki…) i fryzjerów (dobrze byłoby się ostrzyc przed Bożym Narodzeniem).

Żarty na bok, ale kiedy nie zamykamy cmentarzy, seniorom zalecamy niewychodzenie z domu, no chyba, że na zakupy lub do kościoła, pukamy kijem w parapet, żeby dostać skierowanie, ale zamykamy siłownie i sale zabaw, pozostawiając działające żłobki, to chyba coś jest nie tak. Ja wiem, że bez tego można żyć. I dzieci zapewne dadzą sobie radę, w końcu sama wychowałam się w czasach, gdzie sal zabaw raczej nie było. Ale to były nieco inne czasy. Kiedyś ludzie żyli bez kolorowej telewizji, Internetu i suszarki. I też dali radę. Ale, jak już napisałam, to były inne czasy…

Może zatem warto pochylić się nad tym, co będzie później i ilu ludziom w między czasie pośrednio zabiera się dorobek i niszczy życie, pozostawiając ich bez konkretnej pomocy.

Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *