Dawno nie było o serialach na blogu, ale też nie miałam o czym pisać, bo mało było obejrzanych 🙂 W ostatnim czasie nadrobiłam nieco zaległości i są – kolejne serialowe recenzje 🙂 Niestety, większość produkcji okazała się – znowu – rozczarowująca.
[expander_maker id=”1″ more=”Czytaj dalej” less=”Mniej”]
Nie zadzieraj z zołzą spod 23 (Netflix) 2 sezony 8/10 – jeśli szukacie czegoś lekkiego i niedługiego, lubicie cyniczny humor nieco podlany seksem i absurdem oraz przerysowane postaci (lub oglądaliście kiedyś Jezioro Marzeń i lubicie Jamesa van der Beeka 😉 ) to jest to produkcja w sam raz. Jedną z naszych bohaterek jest June, która przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie ma pracować na Wall Street, wyjść za mąż i spełnić wszystkie swoje marzenia. Niestety, bardzo szybko wszystko diabli biorą, a jednym z powodów jest jej współlokatorka, Chloe, która jest dość specyficzna 🙂 Aktorsko jest całkiem całkiem – błyszczy zwłaszcza Krysten Ritter jako Chloe, miło ogląda się również Jamesa van der Beeka jako parodystyczna wersja samego siebie. Natomiast Dreama Walker jako June jest denerwująca. Ale może taka miała być…? Gdyby serial zakończono na sezonie pierwszym lub utrzymano jego poziom byłoby 10/10. Niestety sezon drugi było dużo słabszy, choć zdarzały się perełki (np. odcinek z okładką magazynu People 😀 ). Generalnie z czasem schematyczność fabuły, swego rodzaju toksyczność relacji łączących bohaterów, jak i oni sami (a przynajmniej niektórzy – zwłaszcza June) zaczynają irytować, a przestają śmieszyć.
Santa Clarita Diet (Netflix) trzeci sezon 9/10 – tu dla odmiany poziom utrzymano, a nawet jest lepiej niż było 🙂 Ciąg dalszy przygód zwariowanej rodzinki, gdzie ona – żona, matka i agentka nieruchomości – jest zombie, a on – mąż, ojciec i agent nieruchomości – nie. O serialu już na blogu wspominałam (KLIK). W rolach głównych świetna Drew Barrymore jako Sheila i nie ustępujący jej Timothy Olyphant jako Joel. Fantastyczni są również Liv Hewson jako nastoletnia córka Abby i Skyler Gisondo jako zakochany w niej sąsiad Eric, wtajemniczony zresztą w całą sytuację. Zakończenie było świetne, dlatego tym bardziej szkoda, że na tym sezonie serial zakończono.
Homecoming (Amazon Prime) 1 sezon 6/10 – nuuudy i spore rozczarowanie, bo naprawdę wiele sobie obiecywałam po tej produkcji. Serial opowiada o Heidi Bergman, którą najpierw widzimy jako pracowniczkę socjalną zatrudnioną w placówce Homecoming pomagającą powrócić do normalnego życia weteranom, a po kilku latach – jako kelnerką w podrzędnej knajpie z lukami w pamięci. Zapowiadało się ciekawie. Niestety, oglądanie każdego, krótkiego przecież, odcinka dłużyło się niemiłosiernie. Fabuła nie wciąga, mnóstwo tu dłużyzn. Zakończenie naprawdę słabe. Bobby Cannavale jako Colin Belfast jest irytujący, natomiast Julia Roberts, która miała być największą gwiazdą produkcji, w roli Heidi specjalnie nie błyszczy.
Brytania (HBO GO) 1 sezon 6/10 – tutaj również rozczarowanie. Akcja serialu toczy się I wieku n.e. Rzymianie ruszyli na podbój Wysp Brytyjskich, mając za przeciwników Celtów, którzy przedstawieni są tu jako lud iście magiczny, wierzący w przepowiednie będących na haju druidów i żyjący blisko swoich bóstw. Wątek fantastyczny jest w tej produkcji mocno uwypuklony. Tej magii, narkotycznych wizji i druidów – czarnoksiężników jest tu jednak zdecydowanie za dużo. Aktorsko byłoby świetnie, gdyby bohaterowie byli ciekawi. A niestety nie są. Zresztą jest ich wielu, chyba zbyt wielu, wątków opowieści też całe mnóstwo, co pozwala na przypuszczenie, że twórcy inspirowali się GoT, ale niezbyt zapanowali nad całym tym magiczno – pseudohistorycznym chaosem, bo z serialu wieje nudą i to niekiedy bardzo. Czy są zatem jakieś plusy? Ależ oczywiści 🙂 Od strony wizualnej produkcja mnie osobiście zachwyca – te plenery, kostiumy, charakteryzacja – zwłaszcza Mackenzie Crook jako Veran robi niesamowite wrażenie.
Victoria (HBO GO) sezon 3 7/10 – zdecydowanie najsłabsza odsłona kostiumowej telenoweli o życiu Królowej Victorii (Jenna Coleman na swoim zwykłym poziomie). Celowo nie piszę historycznej, bo sprawdzanie zgodności fabuły z historycznymi faktami boli. W tym sezonie bolało mnie szczególnie. Momentami produkcja nużyła i męczyła. Ale warto było ją obejrzeć dla Laurence’a Foxa w roli Lorda Palmerstona, który ewidentnie dobrze się bawił swoją postacią, kradł ekran za każdym razem, gdy się pojawiał, błyszczał przez cały sezon, który zdecydowanie należał do niego 🙂
True Detective (HBO GO) sezon 3 7/10 – długo czekaliśmy na sezon trzeci. A czy było warto? Na pewno jest zdecydowanie lepiej niż w sezonie drugim 🙂 Mamy wątek porwanego dziecka, małą społeczność, mroczny nastrój i spisek w kręgach władzy. Przypomina Wam się sezon pierwszy? 🙂 Mnie też. Jest to jednocześnie zaleta, ale i wada – no bo chyba nie nie po to czekamy kilka lat, żeby oglądać drugi raz to samo, tylko trochę inaczej podane. Poza tym męczyły mnie wątki obyczajowe, zwłaszcza małżeńskie rozterki bohatera granego przez Mahershalę Aliego (w roli żony wybitnie irytująca Carmen Ejogo), które zbyt często przesłaniały temat prowadzonego śledztwa. Nie brakuje tu również dłużyzn, które w zamyśle miały chyba być „niespiesznie płynącą akcją”. Ogromny plus za aktorstwo – zarówno Mahershala Ali, jak i Stephen Dorff w rolach głównych są rewelacyjni, choć Dorff skradł w tym sezonie moje serce 🙂 Dobrze wypadł Scoot McNairy (który tutaj nie działał mi na nerwy, w odróżnieniu od Halt and Catch Fire). Wypatrujcie Michaela Rookera 🙂 Ciekawe są też wątki stresu pourazowego i rasizmu.
Frankenstein Monter’s Monter, Frankenstein (Netflix) program specjalny 2/10 – lubię pastisz, parodię i pokłady absurdu, ale ta produkcja jest tak totalnie głupia, że wszystko co tylko może – opada. Oglądając tego gniota zastanawiałam się „Ale po co, dlaczego?”, „Ile i czego ktoś wziął, że zdecydował się na „klepnięcie” tej produkcji?”. 2 punkty za – Davida Harboura, którego szczerze lubię, oraz za długość – 30 minut. Choć i tak za długie…
Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂
[/expander_maker]