Dziś mam dla Was kilka recenzji serialowo – filmowych.
Złoty Kompas (Netflix) 6/10 – ekranizacja książki Philipa Pullmana Mroczne materie: Zorza północna. Książki nie czytałam, nie mam zatem porównania i oceniam film wyłącznie jako film. I jest to film mocno przeciętny, choć z imponującą, gwiazdorską obsadą. Pod względem wizualnym produkcja mocno dopracowana, kuleje natomiast sama opowiadana historia. Szkoda, zapowiadało się ciekawie, a wyszło takie sobie kino familijne. No i Nicole Kidman wygląda przepięknie 😉 Jeszcze…
Captain Marvel (HBO GO) 9/10 – feministyczne kino superbohaterskie w wydaniu Marvel Studios. Czyli dobra fabuła, dobre efekty specjalne i dużo humoru. A do tego świetna obsada z (nawet niewiele odmłodzonym 😉 ) Samuelem L. Jacksonem i jak zawsze pięknym Jude’m Law na czele. No i ten klimat lat 90… Ehhh, czasy dzieciństwa się przypominają, aż się łezka w oku kręci 😉
The Crown sezon 3 (Netflix) 10/10 – pierwszy sezon z nową obsadą i pierwszy, w którym bohaterem jest rodzina królewska jako taka, a nie tylko królowa i jej małżonek. Fantastycznie zagrana produkcja, z doskonałą jak zawsze Olivią Colman. Zachwyca Helena Bohnam – Carter w roli księżniczki Małgorzaty, reszta obsady, w tym młodsza część ekipy w rolach królewskich dzieci Karola i Anny, również nie odstawała poziomem. Sezon jest bardzo poruszający pod wieloma względami i z różnych powodów. Od wyciskającego łzy odcinka Aberfan, przez poświęcony głównie Karolowi Tywysog Cymru, na skupiającym się na Małgorzacie Cri de Coeur kończąc. Z całego sezonu płynie jednak przesłanie, że członkami rodziny królewskiej są ludzie … Zwyczajni – niezwyczajni ludzie sterowani przez dwór, polityków i sztywne zasady. Ludzie – symbole minionej potęgi, zamknięci w złotej klatce, o których życiu decydują inni. Członkowie dysfunkcyjnej rodziny, którym zarzuca się życie na koszt podatnika, a z którymi jednak chyba nie chcielibyście się zamienić miejscami.
Temple sezon 1 (HBO GO) 6/10 – zawód, zawód i jeszcze raz zawód. Gdyby nie zachwyty nad tym serialem, może nie miałabym tak wielkich oczekiwań. Odnoszącego sukcesy chirurga dotyka tragedia, jego żona zapada na nieuleczalną chorobę. Mężczyzna fabrykuje jej śmierć, żeby pracować nad lekarstwem. A żeby mieć gdzie żonę „przechować” łączy siły z młodym preppersem Lee i w nieużywanym fragmencie londyńskiego metra zakłada przychodnię dla tych, którzy nie mogą pozwolić sobie na kontakt z publiczną służbą zdrowia. A w jednym z pomieszczeń pracuje nad lekiem. Fabułę na ministerial rozciągnięto niestety aż do 8 odcinków. Brak logiki aż boli, a bohaterowie są naiwni, nieostrożni, nieprzewidujący, niekiedy nawet głupi. Największy plus to obsada.
Człowiek z wysokiego zamku sezon 4 (Amazon Prime) 7/10 – dla mnie osobiście najsłabsza odsłona produkcji. Srodze się zawiodłam, ale może po prostu oczekiwałam zbyt wiele. Wątek Juliany i ruchu oporu był dla mnie straszną męczarnią, za to część poświęcona losom Johna Smitha i jego rodziny stanowił zdecydowanie najmocniejszy punkt sezonu. Z tego powodu – no i grającego go Rufusa Sewella – szkoda, że to już koniec. O poprzednich sezonach pisałam TU.
Lost in space sezon 2 (Netflix) 9/10 – kontynuacja okazała się zdecydowanie ciekawsza od sezonu pierwszego. Jeśli oczekujecie ambitnego science fiction to zdecydowanie nie jest to serial dla Was. Perypetie rodziny Robinsonów, ich przyjaciół i znajomych to raczej familijna space opera utrzymana w klimacie lat 90 z niezłymi efektami specjalnymi. Dobrze się to ogląda, napięcie jest, choć nie jest to produkcja przy której obgryzamy paznokcie z nerw o los bohaterów. W sam raz na miły wieczór po pracy lub rodzinne popołudnie.
Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂