Jeśli szukacie lektury w sam raz na pandemiczne czasy, to książka, o której chcę Wam dziś napisać jest pozycją idealną. Choć opowiada o chorobie innej niż COVID-19, będącej z nami zdecydowanie dłużej
Grypa. Sto lat walki
jest książką nie dość, że naprawdę wyjątkowo wciągającą, to jednocześnie pozwalającą spojrzeć z nieco innej perspektywy na dzisiejszą pandemię, może nawet nabrać do niej pewnego dystansu. Bo choć dziś na ogół uważamy grypę za stosunkowo niegroźną chorobę, to wywołujący ją wirus, charakteryzujący się szczególną zdolnością do mutacji i wysoką zaraźliwością, rocznie na świecie nadal zabija (mniej lub bardziej bezpośrednio) do sześciuset pięćdziesięciu tysięcy osób. Warto pamiętać, że słynna hiszpanka zabiła w najlepszym wypadku 17 milionów ludzi, w najgorszym nawet 100 (dla populacji liczącej niecałe 2 mld ludzi). Robi wrażenie?
Autor: Jeremy Brown
Tłumaczenie: Joanna Gilewicz
Seria: Mundus
Wydawnictwo: WUJ 2019, str. 288.
Autorem tej znakomitej opowieści o historii jednej z najsłynniejszych chorób w dziejach jest pochodzący z Wielkie Brytanii, a mieszkający w USA doktor nauk medycznych Jeremy Brown. Ukończył University College London Medical School, specjalizował się w medycynie ratunkowej w Bostonie, pracował na Wydziale Medycyny Ratunkowej George Washington University oraz w Narodowym Instytucie Zdrowia w Stanach Zjednoczonych. Możemy zatem przyjąć, że zna się na rzeczy i wie, o czym pisze.
Grypa. Sto lat walki zaczyna się mocno. Opisuje przypadek młodej, zdrowej Amerykanki, która w 2013 roku zachorowała na grypę. Choroba okazała się mieć bardzo gwałtowny przebieg, a cała sytuacja była niezwykle dramatyczna – reanimacje, przewożenie między szpitalami z powodu braku bardzo specjalistycznej aparatury itd. Kobieta ostatecznie przeżyła, choć mało brakowało, ale zawdzięcza to niezwykłej determinacji lekarzy, nowoczesnej, stojącej na bardzo wysokim poziomie medycynie ratunkowej i dostępowi do odpowiedniego, wyrafinowanego sprzętu. Koszt tego spektakularnego zwycięstwa współczesnej medycyny nad grypą? 2 miliony dolarów…
Jak łatwo da się zauważyć, książka nie należy do jakoś szczególnie obszernych. Trudno się zatem specjalnie dziwić, że przedstawiona w niej historia wirusa grypy jest dość skrótowa i powierzchowna, zatem czytelnicy zainteresowani stricte historią mogą się czuć książką nieco rozczarowani. Najwięcej miejsca autor poświęcił najsłynniejszej wielkiej pandemii zapoczątkowanej w 1918 roku, kilka słów poświęcił również kolejnym wybuchom grypy (m.in. z lat 1957, 1968, 2009). Jeśli jednak szukacie książki analizującej wpływ grypy na wydarzenia i procesy historyczne, to nie jest to tego typu pozycja. Jest to bardziej naukowa historia poznania wirusa grypy i metod walki z nim na przestrzeni lat. Sprowadzających się do niekiedy zabójczych dla pacjenta metod z (całkiem niedawnej) przeszłości (wielokrotne upuszczanie krwi, lewatywy, a później aspiryna lub chinina przypisywana w dawkach tak potężnych, że wywołujących masywne skutki uboczne, picie szampana), jak i umiarkowanie skutecznych metod współczesnych – podawania środków łagodzących objawy, szczepień (skutecznych w 50%, jeśli dobrze pójdzie) oraz, tworzenia środków rzeczywiście zwalczających wirusa grypy (póki co raczej mało skutecznych, w najlepszym przypadku skracającym czas trwania grypy… o jeden dzień). Ujęcie historyczne to jednak niejedyne zagadnienie poruszane w książce – autor jako lekarz patrzy na problem w dużym stopniu od medycznej strony, ale nie pomija też np. odniesienia do socjologii, a nawet ekonomii (pisząc o bardzo realnych kosztach grypy dla gospodarki). Brown przybliża nam m.in. obecny stan badań nad wirusem. Szczególnie fascynująca jest część poświęcona poszukiwaniom i swoistemu wskrzeszeniu wirusa odpowiedzialnego za pandemię 1918 roku, którego udało się pozyskać z zamrożonych ciał ofiar tamtej tragedii. Przy okazji autor pokazuje metody i osiągnięcia w badaniach nad wirusami, ale i potencjalne zagrożenia z tym związane (np. wymknięcie się spod kontroli takiego „podrasowanego” w naukowych celach wirusa). Równie ciekawa jest relacja o podejmowanych przez wielu ludzi i różne podmioty próbach stworzenia systemu prognozowania występowania zachorowań na grypę, które niestety należy raczej uznać za mało udane.
Autor pochyla się także nad rządową (z dość oczywistych względów czytaj: amerykańską) strategią działania na wypadek epidemii (wiecie, że w USA mają wielkie magazyny z zapasami m.in. szczepionek przeciw grypie i leków przeciwirusowych?) oraz zastanawia się, jak poradzimy sobie, kiedy ona wreszcie nadejdzie. Bo że nadejdzie, autor nie ma najmniejszych wątpliwości. Przy tej okazji przeczytać możemy o wpływie grypy na gospodarkę. A wpływ ten jest dość rozległy. Po pierwsze choroba okresowo może wyłączyć część społeczeństwa z aktywności zawodowej. Po drugie, choć to już bardziej wynika z amerykańskiej specyfiki, generuje koszty związane z zakupem szczepionek i tych wszystkich lekarstw, przetrzymywanych we wspomnianych magazynach (których utrzymanie pewnie też coś kosztuje). Po trzecie, generuje koszty dla gospodarstw domowych, które również zaopatrują się w leki antywirusowe i łagodzące objawy. Po czwarte, generuje zyski dla firm farmaceutycznych. Bo zakładam, że mimo prowadzenia kosztownych badań raczej na produkcji leków zarabiają 😉 nawet tych raczej mało skutecznych. Autor ma też swoją teorię dlaczego te mało skuteczne leki kupujemy. Cóż, kupujemy jakiś komfort, poczucie bezpieczeństwa. W końcu zawsze lepiej robić coś, niż nic, prawda?
Książkę świetnie się czyta, jest wciągająca niczym najlepsza powieść. Po części to zapewne zasługa aktualności poruszanego problemu, ale w równie dużym stopniu stylu autora i języka jakim jakim się posługuje – prostego, przystępnego w odbiorze i zrozumiałego nawet dla największego laika. Brown swoją wieloaspektową opowieść o grypie umiejętnie okrasił całym mnóstwem faktów i ciekawostek, czyniąc z niej fascynującą lekturę, nie zaś suchy naukowy wywód. Każdy znajdzie tu coś dla siebie: historię, medycynę, politykę, naukę, ekonomię. A jako bonus uniwersalny przekaz, że choć już wiemy o grypie tak wiele, zdecydowanie więcej niż wiedziano 100 lat temu, to nadal nasza niewiedza jest ogromna i nie znamy odpowiedzi na najistotniejsze pytania. A tym samym nadal pozostajemy w dużej mierze bezsilni w walce z wirusem. Plusem książki jest to, że autor nie demonizuje samej choroby i nie stara się czytelnika straszyć – w końcu większość z nas przechodzi grypę standardowo – ale jednocześnie próbuje wyjaśnić, co sprawia, że wirus ten jest tak trudny w opanowaniu i nieprzewidywalny. Zauważa przy tym, że regularnie na świecie pojawiają się groźniejsze szczepy, które mogłyby spowodować śmierć wielu milionów ludzi, a tym samym uświadamia czytelnikowi, że nadejście pandemii grypy to tylko kwestia czasu i lepiej wirusa nie bagatelizować.
Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂