Słowniki obrazkowe to kolejna kategoria książek, aktualnie darzona przez Pierworodnego miłością niemal bezgraniczną. W związku z czym nasza, a w zasadzie Młodego, kolekcja stale się powiększa (ku utrapieniu Pana Męża, który obawia się, czy metraż mieszkania sprosta czytelniczym pasjom całej rodziny 🙂 – „Zdajesz sobie sprawę, że on nie ma jeszcze roku, a jego biblioteka jest już większa, niż w przeciętnym polskim gospodarstwie domowym?” 🙂 ).
1. W domu, w dziczy, na ulicy. Rozbrykany słownik obrazkowy
tekst i ilustracje: Fiep Westendorp
Wydawnictwo Dwie Siostry
Ten kartonowy słownik obrazkowy, wypełniony ilustracjami słynnej holenderskiej graficzki Fiep Westendorp, dzięki któremu młodzi odkrywcy mogą poznawać otaczający ich świat, to ukochana książka Lorda Dżordża. Sprezentowaliśmy ją Młodemu na jego Pierwszą Gwiazdkę. Od tego czasu może ją przeglądać bez końca, domagając się przy pomocy palca – wskazywalca objaśniania kolejnych ilustracji.
Jest to solidnie wykonana, ciężka i pokaźnych rozmiarów książka, dlatego dobrze się ją ogląda leżąc (lub stojąc, rozłożoną np. na łóżku 🙂 ). Strony są dość grube, więc generalnie jest to pozycja dziecioodporna, a jej rogi zaokrąglone, maluchy mogą zatem samodzielnie bezpiecznie ją przeglądać.
Co znajdziemy w środku? Piękne, stylowe, zabawne rysunki, których rozpiętość tematyczna (a zatem i słownictwa, ponieważ każdej ilustracji towarzyszy podpis) jest bardzo szeroka, od miasta poczynając, przez ulicę, zoo, park, dom i ogród, nazwy zawodów, świąt, zwierząt, instrumentów, na grach i zabawach kończąc. Jest to naprawdę świetna i godna polecenia książka, która z powodzeniem może posłużyć dziecku przez kilka lat, pomagając mu w poznaniu i zrozumienie wielu słów używanych na co dzień, a w późniejszym okresie również w nauce czytania.
I nie miałabym się do czego przyczepić, gdyby nie… cyrk. Jestem pełna podziwu dla artystów, którzy prezentują w cyrku swoje umiejętności, jednak tresowanie i wykorzystywanie zwierząt, by zapewnić ludziom rozrywkę uważam za barbarzyństwo, którego miejsce znajduje się na śmietniku historii. Dlatego trudno mi zaakceptować, że w książce dla małych dzieci umieszczono ilustracje traktujące tresurę jako coś zwyczajnego, lekkiego i nieszkodliwego, utrwalając tym samym przedmiotowe traktowanie zwierząt. Przy przeglądaniu książki staramy się pomijać te strony, a jeśli nie jest to możliwe – tłumaczyć Młodemu już teraz, że cyrk w takim wydaniu jest zły i dlaczego tak jest. Mimo wszystko szkoda, bez tego byłaby to książka idealna.
2. Seria „Popatrz! Co to jest?”
Zakupione w Lidlu, dość grube i idealnie dopasowane dla małych rączek całokartonowe książeczki dedykowane dla dzieci 12m+. Powinny spodobać się wszystkim zwolennikom pedagogiki Montessori, ponieważ w książkach nie ma ilustracji, a jedynie zdjęcia. Wszystkie są podpisane.
Z tej serii mamy 3 książeczki (choć liczy ona więcej pozycji), poświęcone kolorom, liczbom i pojazdom, które Dżordżowi bardzo przypadły do gustu.
Ich ogromną zaletą są zadania zarówno dla maluchów, jak i dla nieco starszych dzieci, w stylu „co tu nie pasuje”, „znajdź rzeczy w kolorze…”, proste zadania matematyczne.
Dżordż ma nawet swoje ulubione obrazki, m.in. czerwone pomidory, różowe prosię, pomarańczowego kwiatka, 100 ciastek i balony 🙂
Gorąco polecam, jeśli jeszcze uda się wam je znaleźć 🙂
3.Seria „Maluszek poznaje”
Wydawnictwo Wilga
Seria dopasowanych do małych rączek twardostronicowych książeczek dla dzieci 12m+. Posiadamy 3 z nich: poświęcone zabawkom, temu co można znaleźć w domu oraz ubraniom. Jest to ta tematyka, która ostatnio bardzo Pierworodnego zajmuje, więc książeczki spotkały się z dużym zainteresowaniem 🙂 Podobnie jak poprzednia seria, również i ta powinna spodobać się zwolennikom Montessori, ponieważ w książkach znajdują się jedynie tematycznie dobrane zdjęcia.
Świetne książeczki do samodzielne poznawania otoczenia przez Maluchy.