Dziś obiecana druga część słowników obrazkowych 🙂
- Seria „Moje pierwsze 100…”
Wydawnictwo Smart Books
Jeśli mam być szczera, to mnie podobają się chyba najmniej ze wszystkich „słownikowych” pozycji Dżordża, ale Młody je absolutnie uwielbia. W zasadzie to od nich właśnie zaczęło się jego słownikowe szaleństwo 🙂 Mamy cztery książki z tej serii: „Moje pierwsze 100 angielskich słów”, „Moje pierwsze 100 zwierząt” , „Moje nowe 100 słów” oraz „Moje pierwsze ABC Abecadło”. Dostępne są jeszcze m.in. „Moje pierwsze 100 słów” i „Moje pierwsze 100 pojazdów” oraz książki z naklejkami.
Książki są dedykowane dla czytelników 0+ i rzeczywiście świetne nadają się do nauki podstawowych słów i poznawania świata przez Maluchy. Są całokartonowe i dość grube, a jednocześnie lekkie, poręczne i dostosowane rozmiarem do samodzielnego przeglądania przez małych czytelników, mają bezpiecznie zaokrąglone rogi. Ogromnym plusem książek jest różnorodność ilustracji, ich bogaty zakres tematyczny i ich optymalny charakter bez względu na płeć dziecka. Każda z nich podzielona jest na działy tematyczne pozwalające na poznawanie słów i wyrażeń z różnych kategorii, np. liczby, kolory, czynności, kształty, pory roku, części ciała, w domu, na łące etc. Bez wątpienia należy zaliczyć na plus serii, że kategorii takich jak „liczby”, „kształty”, „kontrasty” czy ,,kolory” nie potraktowano jedynie jako pojęć abstrakcyjnych, ale od pokazano w przystępnym dla malucha kontekście, np. „mało baloników – dużo baloników”, „koło i pizza”, „wesoła dziewczynka i smutny chłopiec”, „zielony brokuł”.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ilustracje 🙂 Szata graficzna, no cóż, bądźmy szczerzy, nie zachwyca. Rozumiem, że grafika – jak sugeruje wydawca – dostosowana jest do wieku odbiorcy ,ma mu pomóc w nauce koncentracji i rozwoju wyobraźni etc. i obserwując Dżordża u jego entuzjazm dla tych publikacji muszę przyznać, że to działa, choć moje poczucie estetyki jest dalekie od zaspokojenia. Ale są niestety ilustracje bardzo niejednolite . Obok całkiem „realistycznych” pojazdów – koparka z uśmiechniętą „twarzą”, zwykły latawiec – uśmiechnięte słoneczko, normalnie wyglądający kot – iście kreskówkowy niedźwiedź polarny…
Podsumowując, uważam, że plusy tej serii zdecydowanie przeważają nad minusami i warto ją maluchom sprezentować. Dżordż może przeglądać te książeczki bez końca, dając rodzicom odrobinę wytchnienia 😉
2. Angielski. Mój kolorowo ilustrowany słowniczek
Wydawnictwo Schwager & Steinlein Verlag
Zakupiony w Lidlu sztywnostronicowy słownik polsko – angielski dla maluchów liczący 26 stron. Książka jest dość lekka, ma zaokrąglone brzegi, nawet roczniak może ją samodzielnie przeglądać.
Słownik nie urzeka urodą, jest … zwyczajny, to chyba najlepsze słowo 🙂 Przy czym, żeby było jasne – nie uważam tego za wadę 🙂 Ilustracje są realistyczne, brak tu uśmiechniętych samochodów i mrugających do czytelnika owoców 😉
Na każdej stronie znajduje się sporo pojęć pogrupowanych w różne kategorie dotyczące codziennego życia i najbliższego dla dzieci otoczenia, podpisanych zarówno w języku polskim, jak i angielskim. Książka ma jeden minus – niestety zdarzają się literówki.
Dżordż bardzo lubi słownik przeglądać, namiętnie pokazując rodzicom domek na drzewie 🙂
3. The Usborne Big Book of English Words
Wydawnictwo Usborne Publishing
Autor: Mairi MacKinnon, Kate Hindley (ilustracje)
Nasza „największa” pozycja z kategorii słowników i jedna z ulubionych książek Dżordża 🙂
Twarda oprawa, wzmocnione strony i zaokrąglone rogi sprawiają, że nawet roczniak może sobie taką bezpiecznie książkę oglądać, ale dedykowana jest raczej nieco starszym dzieciom (3 +). Z tej samej serii dostępne są jeszcze trzy inne pozycje: Big book of French words, Big book of German words i Big book of Spanish words.
Co znajdziemy w środku tej 34-stronicowej książki? Mnóstwo kolorowych, niekiedy bardzo szczegółowych i podpisanych (w tym przypadku po angielsku) ilustracji, obrazujących ok. 1000 słów i wyrażeń codziennego użytku. Słówka pogrupowano tematycznie, na początku książki umieszczono spis treści, na końcu indeks wszystkich słów i wyrażeń. Jeśli macie wątpliwości co do jakości waszej wymowy, słówek można wysłuchać na stronie Usborne Quicklinks wypowiadanych przez native speakera.
Od strony graficznej słownik jest moim zdaniem bez zarzutu, ilustracje są naprawdę fantastyczne i -co równie cenne – zabawne, niekiedy bardziej dla rodzica niż dziecka, które może jeszcze nie rozumieć kontekstu (np. linie lotnicze United Bearlines, których pracownikami i pasażerami są, a jakże, niedźwiedzie 😉 ). Maluchy mogą je oglądać godzinami, zapewniają długie godziny zabawy i wyszukiwania szczegółów, do czego zachęca już na samym początku autorka, zwracając uwagę czytelnika na dwie małe myszki, których należy wypatrywać na kolejnych stronach.
Dzięki naprawdę bogatej treści książka stanowi także świetną inspirację do rozmów z dzieckiem i opisywania otaczającego je świata. Jest to również doskonała książka do poszerzania słownictwa nieco starszych Maluchów i oswajania ich z językiem angielskim.
Szczerze polecam 🙂