Korzystając z niedostępnej już niestety w HBO oferty filmów z Uniwersum Marvela zrobiłam sobie pokaźny maraton filmów superbohaterskich 🙂 Takie luźne, relaksujące i niezobowiązujące kino – czysty eskapizm 🙂 Ponieważ lubimy to, co znamy, miło czasem sobie już obejrzane filmy przypomnieć. Niektórych z nich już naprawdę dawno nie widziałam, niektóre widziałam kilkakrotnie, a część widziałam tylko raz i aż do teraz do nich nie wróciłam. Taki maraton i obejrzenie wszystkich (no prawie, nie było w ofercie Spider-Man: Homecoming) filmów (mniej więcej) po kolei pozwoliło mi raz jeszcze je ocenić i zweryfikować moją wcześniejszą opinię. I rzeczywiście, patrzę teraz na te filmy, a przynajmniej na niektóre z nich, zupełnie inaczej niż jeszcze kilka miesięcy/lat temu. Dziś zatem pierwsza część mojego subiektywnego przeglądu filmów superbohaterskich od Marvela 😉
Iron Man (2008) 10/10 – pokochałam ten film od pierwszego obejrzenia i po latach miłość nie wygasła 🙂 Nadal uważam go za jeden z najlepszych filmów Marvela, a decyzję o zaangażowaniu Roberta Downey’a Juniora do głównej roli za jedną z najlepszych decyzji castingowych ever 🙂 Choć Marvel generalnie ma szczęście jeśli chodzi o castingi, w sumie trudno się przyczepić do większości decyzji i trudno sobie wyobrazić innych aktorów w poszczególnych rolach. Wracając do filmu – w tamtym czasie to był powiew świeżości w kinie, coś nowego. I choć o świeżości już raczej trudno tu nadal mówić, to pierwsza część o Iron Manie jest jakością samą w sobie. Ciekawa historia, dobre tempo i brak dłużyzn, dobry scenariusz, ciekawe, dobrze napisane postaci, w tym jeden z lepszych szwarc charakterów, no i świetne aktorstwo. Rozrywka na naprawdę wysokim poziomie 🙂
Iron Man 2 (2010) 7/10 – no cóż, drugi raz to samo, ale już bez polotu części pierwszej. Bywa nudno, dłużyzny są, a czarny charakter miał potencjał, który niestety zmarnowano. Plus za Czarną Wdowę i zmianę aktora grającego War Machine 😉 No i muzykę 😀
Thor (2011) 5/10 – matko, jak ja kiedyś uwielbiałam ten film 😀 A teraz się zastanawiam dlaczego 😀 Zbyt szekspirowsko, zbyt teatralnie (Loki tutaj wyjątkowo mnie drażni, a wcześniej byłam nim zachwycona 😉 – to postać tak bardzo „dramatyczna” i teatralnie zagrana, że oglądanie jej aż boli), a Chris Chemsworth jest jak nieociosany kawał drewna – sztywny i toporny. Coś okropnego… I do tego Natalie Portman, której po pierwsze nie lubię, po drugie – aktorka nie czuje konwencji, a ze swojej postaci zrobiła istną kretynkę tracącą rozum na widok dobrze umięśnionego faceta, który zachowuje się, jakby go globalne ocieplenie uwolniło z lodu… Film ratuje drugi plan, zwłaszcza Stellan Skarsgård, Idris Elba i Kat Dennings. Może produkcja się zestarzała, bo kiedyś naprawdę miło mi się to oglądało 😉
Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie (2011) 9/10 – a tu dla odmiany film, którego nie lubiłam, o postaci, której nie lubiłam, a teraz to jedna z moich ulubionych marvelovskich produkcji 😉 I postaci 😀 Choć w filmie pojawiają się dłużyzny, to są one do przeżycia 😉 Generalnie w Kapitanie… dużo się dzieje i raczej widz na nudę narzekać nie może, choć brak tu widocznych w Iron Manie wodotrysków, tego efektu WOW. Jest to film mało efektowny, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, choć pamiętam, ze początkowo czułam niedosyt. Chris Evans bardzo do odgrywanej roli pasuje, widać, że dobrze się w niej czuje (choć stanie się to bardziej widoczne w kolejnych częściach), reszta obsady to również świetnie się sprawdza (zwłaszcza Stanley Tucci, Tommy Lee Jones i Hugo Weaving 😉 ).
Avengers (2012) 9/10 – tu na brak efektu WOW i efektowności narzekać nie można 😀 Jest dokładnie odwrotnie 😉 Eksplozji i zniszczeń jest tu tyle, że można by pomyśleć, iż jest to produkcja Michaela Bay’a, gdyby nie fakt… że Avengersi to film naprawdę świetny 😀 Jego siła tkwi jednak nie tyle w efektach specjalnych, tych wszystkich wybuchach i efektownych scenach walk, ile w dowcipnych, całkiem inteligentnych dialogach i aktorach, którzy ewidentnie lubią odgrywane postaci i dobrze czują się ze sobą, choć to dopiero pierwszy „zbiorczy” film 🙂 No i Loki jako naprawdę świetny złoczyńca i w końcu rewelacyjny Hulk 😀
Iron Man 3 (2013) 6/10 – nie sądziłam, ze może być gorzej niż w drugiej części, ale niestety było. Choć RDJ nadal czaruje w roli głównej, a na niedobór charakterystycznego humoru narzekać nie można, to sama historia jest generalnie nudnawa i mocno naciągana, a dzieciak… no cóż… naprawdę irytujący. Choć plot twist jest dużym plusem, to czarny charakter okazuje się być jakiś taki nijaki. Za to Ben Kingsley daje prawdziwy popis 😀
Thor: Mroczny świat (2013) 7/10 – zdecydowanie lepsza odsłona niż pierwsza część, ale ponownie mam nieodparte odczucie, że film się zestarzał. Jest spora dawka dobrego humoru (choć generalnie film nie bawił mnie tak bardzo jak w przeszłości), nie brakuje rozmachu, aktorsko jest o niebo lepiej (napiszę tylko, że Chris Hemsworth zdecydowanie się „wyrobił”, a Tom Hiddleston jako Loki kradnie film 😉 ), za to historia jest niestety tak bzdurna, że poziom idiotyzmów jest niestrawny nawet jak na tego typu mało logiczne produkcje. Plus jeden z najgorszych villianów ever…
Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz (2014) 10/10 – R.E.W.E.L.A.C.J.A. 😀 Jest wszystko, co w tego typu filmie być powinno. Nic dodać, nic ująć 😉 Więc więcej nie piszę 😀
Strażnicy galaktyki (2014) 10/10 – dla mnie film typu „miłość od pierwszego wejrzenia”. I to taka, która trwa nadal 😀 Wypełniona humorem i absurdem space opera z grupą charakterystycznych bohaterów, świetnie obsadzeni aktorzy plus spora dawka doskonałej muzyki to nowe i świeże podejście do kina superbohaterskiego. Jedyny minus to trochę nijaki mimo wszystko czarny charakter, ale nie jest to coś, co psuje efekt końcowy. Seans to czysta przyjemność 🙂
Avengers: Czas Ultrona (2015) 6/10 – film, o którym, mimo kilku dobrych fragmentów i imponujących scen akcji (a raczej rozwałki), należałoby w miarę szybko zapomnieć 😀 Zmarnowany potencjał fabularny (a przecież poruszony problem ewoluującej sztucznej inteligencji i stworzenia niezawodnego systemu obronnego, stanowiące zarzewie konfliktu miedzy bohaterami wydaje się pewniakiem trudnym do zepsucia), przewidywalny scenariusz, beznadziejny w gruncie rzeczy złoczyńca (wielka, wielka szkoda, bo miło by było zobaczyć, a w zasadzie usłyszeć Jamesa Spadera w czymś godnym jego talentu). Sceny akcji dostarczają widzowi co prawda oczekiwanej rozrywki, ale nie ma w nich nic nowego, odkrywczego względem pierwszej części. No i ten nieszczęsny robot z mimiką… Plus za dobre wprowadzenie Visiona oraz Bliźniaków.
Ant-Man (2015) 9/10 – film bardzo niepozorny, a jednocześnie niezwykle udany 🙂 Teraz podobał mi się nawet bardziej, niż po pierwszym seansie. Jest tu i dużo akcji (choć bardziej stonowanej niż przy wybuchowych Iron Manach i gibkich Kapitanach), i dobrze nakreślone postaci, dobrze zagrane przez dobrych aktorów 😉 , sporo humoru i takie ciepełko jak z filmów familijnych 😉
Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów (2016) 10/10 – to już kino niemalże dramatyczne 😉 Dominuje motyw zemsty, przyjaźń i wierność oraz kwestia odpowiedzialności – robi się zatem dość poważnie … Bohaterowie podejmują trudne decyzje, nie zawsze słuszne, targają nimi silne emocje, które jak to z emocjami bywa, negatywnie wpływają na działanie rozumu. Mimo imponującego czasu trwania jest to naprawdę ekscytujące widowisko, które w jakimś sensie stawia również przed widzem trudne pytania, serwując je w dającym naprawdę wiele frajdy filmie. Plus mistrzowskie wprowadzenie nowych bohaterów (Czarna Pantera i Spider – Man) i naprawdę ciekawy czarny charakter, którego motywy są sensowne (choć dobór aktora w tym przypadku jest dla mnie dyskusyjny, bo Daniela Brühla absolutnie nie trawię i kropka), a nie jest to przecież znowu tak powszechne.
Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂