Dziś mam dla Was książkę, którą czytało mi się zaskakująco dobrze i szybko 🙂 Dlaczego zaskakująco? Bo była to książka, która w ogóle nie była w stanie wzbudzić we mnie zainteresowania. Jak to mówią, nie oceniaj książki po okładce. Tu okładka jest zwodniczo piękna i bardzo klimatyczna. Mimo obiecującego i zapowiadającemu coś o wiele ciekawszego
CZAROWNICA ZE WZGÓRZA
okazała się zaskakująco… nijaka.
Autor: Stacey Halls
Tytuł oryginału: The Familiars
Wydawnictwo: Świat Książki 2019, str. 340.
Książka zapowiadała się naprawdę bardzo ciekawie. Otóż mamy rok 1612, akcja osadzona jest w hrabstwie Lancaster w Anglii. Główna bohaterka to Fleetwood Shuttleworth, pani na Gawthorpe Hall, będąca w kolejnej ciąży. Bardzo zależy jej na urodzeniu dziecka, tym bardziej, źe wszystkie poprzednie ciąże poroniła. Kobieta znajduje jednak ukryty list, w którym medyk ostrzega, że jej nie przeżyje. Zrozpaczona, a jednocześnie i zdeterminowana Fleetwood spotyka miejscową akuszerkę o imieniu Alice, która daje jej nadzieję na urodzenie zdrowego dziecka. I przeżycie. Niestety, wkrótce zostaje posądzona o czary. A jak zapewne wiecie, „czarownice” w ówczesnym, pełnym zabobonów i rządzonym przez mężczyzn świecie szybko skazywało się na śmierć. Nasza bohaterka musi swoją akuszerkę jakoś uratować, by uratować siebie i dziecko. Próbując to zrobić wiele ryzykuje, m.in. przeciwstawiając się mężowi, a więc robiąc coś dokładnie przeciwnego od tego, czego od XVII-wiecznej kobiety wymagano, czyli ślepego i biernego oddania mężowi – swemu panu. Bo przecież kobieta nie powinna mieć własnego zdania.
Obiecujący był również fakt, że bohaterowie książki naprawdę istnieli, choć „treścią” wypełniła ich już autorka, bo same karty historii mówią o nich niewiele. Niemniej jednak ta literacka zabawa wydawała się ciekawym podejściem.
Obiecano nam zatem sagę o kobietach żyjących w raczej trudnych dla nich czasach, starciu z potężnymi siłami, z nutą magii. Od razu powiem, to nie fantastyka, elementów nadprzyrodzonych jest tu bardzo mało – jeśli ktoś szuka książki w stylu Elżbiety Cherezińskiej, to zdecydowanie nie jest to. Powieść miała z pewnością duży potencjał. Opowieść jednak nie porywa, wlecze się niemiłosiernie, mimo stosunkowo ciekawych i dobrze nakreślonych postaci obu bohaterek, zmagających się ze swoimi demonami: pierwsza z ratowaniem rozpadającego się (jeśli o małżeństwach w tamtych czasach można tak powiedzieć) małżeństwa, depresją i stanami lękowymi oraz oczywiście zagrożoną ciążą i własnym życiem; druga: z uprzedzeniami i brutalną codziennością życia. W ogóle mamy tu szerokie spektrum kobiecych postaci, różniących się od siebie pozycją społeczną, charakterem oraz postawą życiową i stosunkiem do rzeczywistości, w której przyszło im żyć. Dobrym przykładem jest tu matka Fleetwood. Wszystko jednak napisane jest w taki sposób, że los obu bohaterek obchodzi nas, czytelników, w sposób znikomy. Do tego naiwność Fleetwood i jej oderwanie od rzeczywistości sprawia czytelnikowi fizyczny ból.
Grozę i niepokój czuć tylko czasami, choć powinna nam towarzyszyć przez większą część lektury. Tzw. klimatu epoki również jest tu jak na lekarstwo… Jeśli natomiast liczycie, że przy okazji dowiecie się z książki czegoś o prowadzeniu dworu, rezydencji na początku XVII wieku, muszę Was rozczarować. Tego w książce jest jak na lekarstwo, bo główna bohaterka – wygodnie dla autorki – raczej się tymi zagadnieniami nie interesuje 😉
Nawet jeśli potraktujemy całą historię jedynie jako tło dla opowieści o sile i determinacji kobiet walczących o swoje prawa i godne, sprawiedliwe traktowanie w brutalnym męskim świecie, podporządkowanym męskim zachciankom, ich władzy i poczuciu nieomylności, książka niestety nie przekonuje i razi naiwnością. To chyba największa wada tej powieści – autorka nie jest w stanie mnie przekonać, że historia przez nią opowiedziana mogłaby się naprawdę wydarzyć. Z pewnością jednak jest to bardzo smutny i przygnębiający obraz epoki, kiedy zwykłe pomówienie mogło zakończyć ludzkie życie, stanowiąc jednocześnie bardzo wygodny i łatwy sposób na pozbycie się osób niepokornych, nieprzystających do społeczeństwa, mających własne zdanie.
Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂