Hasło rozszerzania diety malucha za pomocą BLW już się na blogu pojawiało 🙂 Dziś mam dla Was wpis dotyczący gadżetów i akcesoriów przydatnych przy metodzie BLW (lub „częściowym BLW”, bo nie stosujemy się do niego ortodoksyjnie 😉 ). Oczywiście poza dzieckiem, jedzeniem i własną cierpliwością 😉 nie potrzebujecie niczego więcej, ale ponieważ wszystko jest dla ludzi, a życie należy sobie ułatwiać, mam dla Was przegląd kilku takich ułatwiaczy. Poniższe akcesoria mogą okazać się zwyczajnie przydatne i użyteczne przy tym ważnym procesie, jakim jest rozszerzanie diety 🙂 Kto wie, może nawet ujmą nieco stresu, jaki się z nim wiąże? 🙂
Po pierwsze i najważniejsze… DZIECKO + jedzenie 🙂
Po drugie – KRZESEŁKO DO KARMIENIA
Jest to chyba gadżet bez którego obejść się przy rozszerzaniu diety – w ogóle, nie tylko metodą BLW – zdecydowanie najtrudniej 🙂 My na co dzień korzystamy z krzesełka do karmienia Lambda belgijskiej marki Childhome, o którym już na blogu pisałam. Jest to naprawdę rewelacyjny mebel – estetyczny, wytrzymały, z regulacją (rośnie wraz z dzieckiem) i podnóżkiem 🙂 Był to strzał w dziesiątkę i zdecydowanie wybrałabym je ponownie 🙂 Cały wpis możecie przeczytać TU.
U dziadków Młody korzysta natomiast z krzesełka ANTILOP z Ikei, które można rozłożyć na „czynniki pierwsze” i schować. Inną zaletą jest łatwość utrzymania krzesełka w czystości. Niestety nie ma ono podnóżka i nie jest regulowane, dlatego nie zdecydowałabym się na zakup tego krzesełka do ciągłego użytkowania w domu.
Po trzecie – JAKIŚ PODKŁAD POD KRZESEŁKO
Świetnie sprawdzą się cerata, stare gazety lub prześcieradła. Można również zakupić ochraniacz podłogi lub matę ochronną pod krzesło biurowe, np. KOLON z IKEI. Oczywiście wszytko to jest zbędne jeśli macie psa skłonnego do wyjadania resztek spod krzesełka 😀 My nie mamy, więc stosowaliśmy podkłady ochronne i gazety 🙂 Teraz Młody zrzuca już tak minimalne ilości, że prościej jest przetrzeć kafelki 🙂
Po czwarte – ZASTAWA STOŁOWA I SZTUĆCE
Oczywiście możemy pominąć etap zastawy dziecięcej – najpierw podawać na tacy od krzesełka lub prosto z blatu stołu. A kiedy Waszemu dziecku minie faza sprawdzania jak działa grawitacja i czy na pewno zawsze, można przejść do zastawy dla dorosłych. Wydaje mi się, że pomijając naprawdę pierwszy okres rozszerzania diety, w zasadzie pierwszy miesiąc, kiedy sam fakt, że dziecko dostaje do próbowania i jedzenia coś innego niż mleko stanowi wielkie wydarzenie, warto oswajać i przyzwyczajać malucha do istnienia czegoś takiego jak talerz i miska i do korzystania z zastawy stołowej. I zdecydowanie bezpieczniej będzie korzystać jednak z tej dedykowanej maluchom.
Rynek jest oczywiście przesycony różnymi talerzykami, miseczkami w różnych kształtach, kolorach, wzorach, o matach jedzeniowych nie wspominając. I oczywiście bezpiecznymi sztućcami dla maluchów. O naszych doświadczeniach w tej kwestii pisałam już wcześniej – KLIK. Na potrzeby tego wpisu przypomnę tylko, że u nas najbardziej, po rocznych doświadczeniach i licznych eksperymentach, sprawdziły się:
- mata/talerz z Lidla marki Ernesto – coś w stylu maty EZPZ
Podkładka jest dość ciężka i mocno przywiera do stołu lub innej gładkiej powierzchni, Młody nie jest póki co w stanie jej przesunąć. Jest dość płytka, dzięki czemu dziecko widzi co jest w środku. No i ma przegródki – pozwala to podzielić podzielić posiłek na porcje.
- Metalowe sztućce dla dzieci Tommee Tippee (lewa strona) i Canpol (prawa strona)
- talerzyk z antypoślizgową powłoką i zestaw obiadowy OXO (sztućce nieco mniej 😉 )
Biała, gładka, bez dekoracji i udziwnień – dla Pierworodnego idealna 🙂 Nic go nie rozprasza i nie dekoncentruje, dziecko może skupić się na jedzeniu.
Po piąte – KUBKI I BIDONY
Podobnie jak w przypadku zastawy dla dzieci, również i w przypadku akcesoriów do picia rynek oferuje wiele, wybór jest przeogromny 🙂 Nie ma chyba kubka idealnego i każde dziecko uczy się pić we własnym tempie – u nas kwestia picia z czegoś innego niż cyc mamusi przez długi czas była sporym problemem. Tak naprawdę picie z bidonu zaskoczyło w czerwcu i Dżordż jest w tej materii już samodzielny. Z kubkami idzie nam zdecydowanie wolniej, choć ostatnio Młody zrobił duże postępy i – co najważniejsze – wykazuje chęć do (nauki) picia z kubka 🙂 O perypetiach z tym związanych wspomniałam TU. W podanym wpisie znajdziecie kompletny przegląd tego, z czego korzystaliśmy i co się u nas sprawdziło, a co zupełnie nie.
Na pewno sporym rozczarowaniem był niezwykle popularny kubek Doidy, który u nas się zupełnie nie sprawdził.
Natomiast całkiem nieźle idzie nam ostatnio z Reflo (duża zmiana od czasu, kiedy powstawał wpis o kubkach i bidonach 🙂 ).
Próbujemy również z taką miniaturą dorosłego kubka od Canpolu 🙂
Z bidonów nie sprawdziły się zupełnie niekapki (mamy B.Boxa i Canpol) – Młody zupełnie nie wiedział, jak z nich pić…
… za to zaskoczyły kubek ze składaną rurką silikonową i bidon sportowy – oba od Canpol Babies 🙂
Po szóste – ŚLINIAKI
Oczywiście możemy obyć się bez śliniaka i poświęcić kilka umiarkowanie lubianych bodziaków lub koszulek 😉 , a w czasie pory letniej rozebrać dzieciaczka do pieluchy – ten drugi wariant akurat praktykujemy 🙂 Kiedy jednak temperatury nie rozpieszczają Młody używa widocznego na zdjęciach śliniaka z rękawkami KLADDIG z IKEI. Śliniak jest miękki, ma regulowane zapięcie na szyi na rzep i długie rękawy z elastycznym ściągaczem. Kieszonka na przodzie gromadzi większość tego, co nie zostało w buzi lub do niej nie dotarło 🙂 Jest bardzo łatwy w czyszczeniu.
Inne ciekawe propozycje: Śliniaki z rękawami od Tchibo, Elodie Details Śliniak Z Długim Rękawem Unicorn Rain, Close śliniak z rękawkami, a dla tych co nie lubią rękawków – Pink no more Śliniak Gigant, Elodie Details śliniaczek Golden Wings lub Babybjorn.
Po siódme – coś na spacer…
Do picia oczywiście bidon. A co z jedzeniem? Możemy oczywiście coś przekąsić „na mieście”. Albo wziąć jakąś zdrową przekąskę z domu 🙂 Wtedy świetnie sprawdzi się jakiś lunchbox lub pudełeczka do przechowywania żywności. Z lunchboxami u nas krucho – Młody nie zjadał póki co takich ilości, aby były potrzebne, ale niedługo trzeba będzie jakieś nabyć, bo apetyt rośnie 🙂 Wystarczały nam pudełeczka z Lidla na jedzenie dla małych dzieci bez bisfenolu A.
No i na koniec – WIELKIE POKŁADY CIERPLIWOŚCI I SPOKOJU 😀
A co u Was najbardziej sprawdziło się przy rozszerzaniu diety? 🙂 Piszcie 🙂
Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂