W podróży z dzieckiem # 11 Amsterdam – część I

W końcu się nam udało 😀 Po bisko dwóch latach i licznych, głównie pandemicznych, perturbacjach, w końcu doszedł do skutku nasz wyjazd do Holandii. A konkretnie do magicznego i zachwycającego Amsterdamu, choć początkowo w planach była jeszcze Haga. Trochę szkoda, ale na przestrzeni tego zwariowanego okresu, kiedy los zadawał się rzucać nam kłody pod nogi niemal każdorazowo, kiedy już miało do tego wyjazdu dojść, daliśmy sobie spokój z Hagą i skoncentrowaliśmy się na Amsterdamie. Wyszło fantastycznie, dość powiedzieć, że Młody nie chciał wracać, stwierdził, że u nas jest brzydko (cóż, trudno się z tym nie zgodzić przynajmniej w jakimś stopniu…) i żeby mu wszystkie zabawki przetransportować do Holandii 😀 To powiedziawszy tytułem wstępu, najwyższy czas napisać, gdzie się zatrzymać i co warto tu zobaczyć, zwłaszcza podróżując z dzieckiem. A, wierzcie mi, jest z czego wybierać 😉

Warto wiedzieć, że Holandia, a w szczególności Amsterdam, jest niezwykle przyjazna rodzinie, choć być może przeważnie kojarzy się raczej z czymś innym. Amsterdam jest domem dla setek placów zabaw, mnóstwa kawiarni przyjaznych rodzinom z dziećmi oraz takim muzeum i atrakcjom, w których spotkać można liczne, bardzo zrelaksowane i wyluzowane rodziny.

Gdzie spaliśmy

Wybraliśmy jeden z apartamentów oferowanych przez YAYS Amsterdam Maritime przy Oostenburgergracht 73. Budynek, w którym kiedyś znajdowała się fabryka silników parowych, położony jest tuż nad kanałem Nieuwe Vaart. Zdjęcia możecie zobaczyć TU i TU. Miejscówka jest doskonale zlokalizowana, usytuowana na obrzeżach centrum Amsterdamu, ok. 1 km spacerem od Zoo Artis i ok. 700 m od Muzeum Morskiego (Scheepvaartmuseum). Tuż obok znajdują się przystanki linii autobusowej 22, dojeżdżjącej do Głównego Dworca Kolejowego, oraz linii tramwajowej 7, która dojedziemy do m.in. Heineken Experience oraz Rijksmuseum.

Konkretnie nasz wybór padł na apartament rodzinny. Jednopokojowe mieszkanie z łazienką o powierzchni 44 m² okazało się być przestronne i dość przytulne, a przy tym dobrze umeblowane i wyposażone – w ramach wyposażenia były m.in. pojemna szafa, aneks kuchenny ze zmywarką, płytą grzewczą i sprytnym połączeniem mikrofali i piekarnika oraz kapsułkowym ekspresem. Ręczniki dostępne były w cenie. Pralka i suszarka bębnowa dostępne są w wyodrębnionej pralni, za którą nie trzeba dodatkowo płacić. Na chętnych czekały rowery, które można było wynająć. Miejsce było naprawdę czyste i schludne, obsługa w recepcji była przemiła i bardzo pomocna. I jeszcze jedno, obiekt dysponuje windą (strasznie głośną i jadącą niesamowicie wręcz wolno, ale mimo wszystko… 😉 ), więc jeśli podróżujecie z dzieckiem wózkowym lub nie chce się Wam dźwigać walizek, to jest to duże ułatwienie 🙂

Jak się przemieszczaliśmy

Nie, nie na rowerze, bynajmniej 😉 Przede wszystkim na pieszo, bo to nasza chyba najbardziej ulubiona forma zwiedzania odwiedzanych miejscowości, pozwalająca najpełniej doświadczyć miasta i najlepiej je poznać. W przypadku pokonywania dłuższych dystansów korzystaliśmy z komunikacji miejskiej. Dzięki transportowi publicznemu poruszanie się z dziećmi po Amsterdamie jest całkiem łatwe i niezbyt drogie. Na przykład z lotniska do centrum dojechaliśmy pociągiem do Dworca Centralnego w Amsterdamie, co zajęło mniej niż 20 minut, co więcej, za Młodego nie trzeba było jeszcze płacić. Zresztą miasto jest dobrze skomunikowane i ma silnie rozbudowany transport publiczny (autobusy, tramwaje, metro).

Gdzie jedliśmy

Generalnie gotowaliśmy we własnym zakresie – śniadania, obiady i kolacje robiliśmy sami, korzystając z możliwości naszego aneksu kuchennego i zasobów siedzi sklepów Albert Hejn 😉 Na lunche i kawę wstępowaliśmy gdzieś na trasie naszych wycieczek lub do kawiarni mieszczących się w odwiedzanych akurat przez nas miejscach. Raz tylko zaszaleliśmy w restauracji JANSZ przy Reestraat 8, której kuchnię szczerze polecamy, bo było naprawdę pysznie.

Co nas zaskoczyło (pozytywnie)

Przede wszystkim to, że w Amsterdamie jest czysto, a przynajmniej dużo czyściej iż w Polsce. Budynki w centrum miasta są bardzo czyste, a raczej trudno mi uwierzyć, że co pół roku maluje się tam elewacje. Widać korzystanie z transportu publicznego, rowerów i znikomy ruch samochodowy w centrum robią swoje. Nie ma piachu i kurzu na chodnikach i ulicach, co u nas w Łodzi jest nagminne. Ludzie są tam bardzo mili, tacy spokojni i wyluzowani, sprawiają wrażenie, jakby im się nie spieszyło, zwłaszcza rowerzyści – brak tu szpanerów i pozerów z wypasionym sprzętem rowerowym, pędzących z zawrotną prędkością, czy to na ścieżce rowerowej, czy poza nią. Tam tego nie ma, ludzie jeżdżą w codziennych ciuchach, na zwyczajnych rowerach, niekiedy tak zardzewiałych, że czasami zastanawiałam się, czy jego właściciel dojedzie do celu 😉 i do tego bardzo spokojnie 🙂

Bardzo spodobał nam się system kontroli biletów w komunikacji miejskiej, który w zasadzie wyklucza jazdę na gapę. Czyli coś, z czym w Łodzi (a sądzę że i w innych miastach) jest sporym problem. Do autobusu wsiadamy tylko pierwszymi drzwiami, do tramwaju pierwszymi i jednymi z środkowych (w przypadku tramwaju nie da się wejść innymi z powodu bramek blokujących wejście). Wchodząc do pojazdu należy (każdy) bilet z chipem lub kodem odklikać w czytniku, a następnie odklikać go ponownie wychodząc (w ten sposób np. blokujemy czas korzystając z biletów czasowych). Bilety można nabyć w biletomatach lub u kierowcy/motorniczego lub pracownika siedzącego w specjalnej budce w tramwaju przy kolejnym wejściu.

W kwestii ekologii i recycklingu – funkcjonuje tu podobny system, do tego, który widzieliśmy w Estonii, czyli butelkomaty w sklepach, które umożliwiają pozbycie się większości butelek szklanych i plastikowych w zamian za kaucję do wykorzystania w danym sklepie 🙂 Ciekawe, czy i kiedy doczekamy się takiego systemu w Polsce, bo mówi się o tym od dłuższego czasu…

Kolejnym zaskoczeniem, jest dbanie o zazielenienie miasta w miejscach, gdzie np. posadzenie drzew nie jest za bardzo możliwe. A to za sprawą m.in. ogromnych donic i nieco mniejszych doniczek ustawionych na chodnikach, z różnymi drzewkami, krzewami i inną roślinnością. Nawet podczas naszego pobytu czyli na początku lutego, robiło to ogromną różnicę w krajobrazie miejskim. Domyślam się, że wiosną i latem uliczki te muszą się prezentować doprawdy cudownie 🙂

Karta IAMsterdam

Jeśli jesteście nastawieni na zwiedzanie płatnych atrakcji, warto zastanowić się nad zakupem karty IAMsterdam. Karta obejmuje bezpłatne wejście m.in. muzeum Van Gogha, Rijksmuseum (Muzeum Narodowe), Muzeum Nauki NEMO, zoo ARTIS, Muzeum Diamentów w Amsterdamie,Muzeum Fotografii Foam, Muzeum Moco, Narodowe Muzeum Morskiego, Hortus Botanicus (czyli Ogród Botaniczny) czy też Muzeum Kanałów. Dodatkowo stanowi również bilet komunikacji miejskiej. Okres ważności karty wybieracie sami – od 24 do 120 godzin, a ważna jest od momentu pierwszego użycia. Jej minimalny koszt o 65 euro, maksymalny – 135 euro. Dla małego dziecka raczej nie opłaca się Wam jej kupować, ale dla dorosłego jej koszt zdecydowane się zwraca.

Gdzie byliśmy, co widzieliśmy i co zwiedziliśmy

Ile czasu poświęcić na zwiedzanie Amsterdamu? Całkiem sporo, stolica Holandii posiada bowiem mnóstwo atrakcji. Weekend wystarczy jedynie na bardzo pobieżne zobaczenie głównych atrakcji, aby lepiej poznać to miasto 7 dni wydaje się być niezbędnym minimum. Kiedy podróżujecie z małym dzieckiem nawet tyle czasu może nie wystarczyć – w końcu maluchy potrafią marudzić, mieć własne zdanie i plany, potrzebują też niekiedy nieco więcej snu, co należy w planach swych uwzględnić 😉 Szczęśliwie nam drzemki już z grafiku wypadły 😉

Wiosna

Po pierwsze, wiosna. No cóż, nieco inne położenie geograficzne robi swoje 🙂 U nas szaro, buro i ponuro, a tam na początku lutego sporo roślin już pokrywały pączki, a nawet kwiaty 🙂 A do tego soczyście zielona trawa i sporo wiecznie zielonej roślinności sprawiały, że naprawdę czuło się tam inny klimat 😉

Muzeum Van Gogh, Museumplein 6

Ze spuścizną wielkiego holenderskiego malarza można zapoznać się w poświęconym mu muzeum, znajdującym się niedaleko imponującego budynku Rijksmuseum.

Aktualnie znajduje się tam ponad 200 obrazów mistrza, 500 jego rysunków i 700 listów. Jest to największa taka kolekcja na świecie. Do najcenniejszych eksponatów znajdujących się w amsterdamskim muzeum należą Jedzący kartoflePokój van Gogha w Arles, jeden obraz z cyklu Słoneczników oraz Pole pszenicy z krukami. Oprócz prac van Gogha w muzeum wystawianych jest wiele obrazów innych sławnych, współczesnych Van Goghowi artystów.

W muzeum obowiązuje całkowity zakaz fotografowania prac mistrza, można było jednak robić zdjęcia przy okazji korzystania z kilku gadżetów udostępnionych dla zwiedzających, które, jak widać poniżej, były angażujące dla zwiedzających niezależnie od wieku.

Muzeum Van Gogha nastawione jest bardzo na przyjmowanie w swoich progach rodzin z dziećmi w różnym wieku, stąd kilka atrakcji przygotowanych specjalnie dla nich. Największa jest z pewnością zabawa w poszukiwanie skarbów na części wystawy poświęconej obrazowi Jedzący kartofle. I choć dedykowana jest ona dzieciom w wieku od 6 lat, to i młodsi z pomocą rodziców dają radę 😉 Za rozwiązanie wszystkich zagadek czeka mały upominek 🙂 Ta część wystawy jest zresztą dla dzieci bardziej atrakcyjna, ponieważ w jednym z pomieszczeń odwzorowano scenerię słynnego obrazu van Gogha odwiedzający mogą wszystkiego dotknąć (a to przecież niezwykle ważne 🙂 ), a na dodatek wcielić się w bohaterów obrazu i pstryknąć sobie pamiątkowe zdjęcie 😉

Po zwiedzaniu warto zajrzeć do doskonale zaopatrzonego sklepu, w którym można kupić pięknie wydane albumy, pocztówki i plakaty z reprodukcjami mistrza, różne gadżety, książki, klocki i inne pamiątki, wiele z nich dedykowanych dzieciom. Poniżej nasze nabytki 🙂

Rijksmuseum, Museumstraat 1

Holenderskie Muzeum Narodowe zlokalizowane przy Museumplein to jedna z największych atrakcji turystycznych tego miasta. Jego majestatyczny budynek trudno przeoczyć.

Muzeum jest ogromne i może nieco przytłoczyć liczbą eksponatów na ekspozycji. Wizyta w nim to wyprawa na co najmniej jeden dzień. Wśród zbiorów Rijksmuseum znajdują się m.in. cenne dzieła malarskie, grafiki, rzeźby, sztuka użytkowa oraz rękodzieło.

Sama kolekcja malarstwa liczy ponad 5 tysięcy obrazów reprezentujących malarstwo zarówno holenderskie, jak i światowe XV-XIX wieku. Znaleźć możemy dzieła takich malarzy jak Johannes Vermeer, Rembrandt i jego uczniowie, Jacob van Ruisdael, Jan Steen, Frans Hals czy Pieter de Hooch. Perłą kolekcji jest imponujące dzieło Wymarsz strzelców Rembrandta, który w czasie naszej wizyty niestety poddawany był renowacji. Może jeszcze kiedyś uda nam się go zobaczyć – mamy dobry powód, żeby do Amsterdamu wrócić 😉

Muzeum, pod nazwą Narodowa Galeria Sztuki (Nationale Kunst-Gallerij), powstało w 1800 r. w Hadze, natomiast już w 1808 r. zostało przeniesione do Amsterdamu. W obecnej siedzibie, zaprojektowanej przez holenderskiego architekta Pierre’a Cuypersa, muzeum mieści się od 1885 roku.

Jak już wspomniałam, kolekcja muzeum jest naprawdę imponująca, niezwykle bogata i zróżnicowana, każdy zatem powinien znaleźć coś dla siebie. Wizyta może okazać się nieco wyczerpująca, ale warto – nie można powiedzieć, że zwiedziło się Amsterdam bez wizyty w Rijksmusem 😉

Jak zawsze, polecam zajrzeć do muzealnego sklepiku, w którym można nabyć naprawdę świetnie zaprojektowane, przemyślane i cieszące oko pamiątki 😉

Muzeum nauki NEMO, Oosterdok 2

W Amsterdamie jest wiele muzeów, ale żadne nie jest bardziej przyjazne dzieciom niż niezrównane Muzeum nauki Nemo, które okazało się być naszym wyjazdowym hitem 🙂 Miejscem, które zrobiło na Młodym kolosalne wrażenie i bawił się tam tak dobrze, że wybraliśmy się tam dwukrotnie.

Imponujący budynek Nemo, który możecie zobaczyć na powyższym zdjęciu (to ten pochyły) zaprojektowano w kształcie dziobu statku. Na dachu Nemo znajduje się ładny, zielony taras, na którym przy sprzyjających warunkach pogodowych (głównie latem) można chwilę odpocząć po wizycie w muzeum i zrelaksować się, ciesząc oczy spektakularnym widokiem.

Wizyta w Nemo to wyprawa do królestwa nauki i technologii, oferująca interaktywne eksponaty i pokazy dotyczące energii, ludzkiego ciała, kreatywności, inżynierii i genetyki. To istny raj dla dzieciaków, wszystkiego bowiem można tu bezkarnie dotykać, a także przeprowadzać doświadczenia i eksperymenty 🙂

Jest to jedno z tych miejsc w których nikt, niezależnie od wieku, się raczej nudził ile będzie, atrakcyjne, dzięki bogatej i zróżnicowanej ofercie, w równym stopniu dla dzieci, jak i dla ich rodziców. Warto jednak mieć na uwadze, że choć nacisk kładzie się tutaj przede wszystkim na naukę przez zabawę, eksperymentowanie i zastosowanie nauki w codziennym życiu, to niektóre eksponaty mogą okazać się nieodpowiednie dla młodszych dzieci (np. płód zwierzęcy w słoiku z formaliną).

Beginaż/Begijnhof, Nieuwezijds Voorburgwal 373

Choć w Niderlandach były one w przeszłości niezwykle popularne, to w naszej części Europy beginaże są czymś zupełnie nieznanym. Nam akurat nie są one nam obce, znamy je bowiem z naszej podróży do Belgii (KLIK), gdzie mieliśmy sposobność kilka z nich odwiedzić. Dla niewtajemniczonych spieszę wyjaśnić, że beginaż było to niewielkie osiedle zamieszkiwane przez świeckie wspólnoty pobożnych, niezamężnych lub owdowiałych kobiet – beginek (choć były też męskie odpowiedniki).

Begijnhof jest jednym z najstarszych hofjes w Amsterdamie w Holandii, jego początki sięgają XIV wieku. Mieści się obok Muzeum Amsterdamu (na które nie starczyło nam już czasu). Obecnie jest to zespół zabytkowych budynków, w większości prywatnych domów mieszkalnych, skupionych wokół głównego placu. Na terenie beginażu znajdują się dwa kościoły, należącego do Kościoła katolickiego i angielskiego Kościoła reformowanego. To prawdziwa oaza spokoju w środku gwarnego miasta, miejsce jakby z innego świata 🙂

ZOO ARTIS, Plantage Kerklaan 38-40

Natura Artis Magistra, powszechnie znane jako Artis, to najstarszy ogród zoologiczny w Holandii i jeden z najstarszych w Europie (został założony w 1838 roku) i zarazem obowiązkowy punkt na mapie każdego, kto podróżuje po Amsterdamie z dzieckiem 😉

Już samo wejście do Artis, z ogromnymi złotymi orłami przy bramie, jest magiczne i obiecuje wejście do świata z nieco innej epoki. W zoo, dzięki zachowanej architekturze, niewątpliwie nadal czuć XIX-wieczną atmosferę.

Zoo jest bardzo malownicze, pełne zieleni i atrakcyjne pod względem architektonicznym. Znajduje się tam aż 27 zabytkowych budynków, z których większość pochodzi z XIX wieku. Żyją tu przedstawiciele blisko 900 gatunków zwierząt z różnych zakątków świata. Dodatkowymi atrakcjami są planetarium, akwarium oraz Micropia, muzeum mikrobów (do tej ostatniej obowiązuje osobny bilet). Na terenie zoo znajdują się dwa muzea poświęcone zoologii i geologii. Nas najbardziej zachwyciły Pawilon Motyli, Ptaszarnia oraz fokarium 🙂

Zoo w centrum Amsterdamu to z pewnością raj dla dzieci. Choć już sami jego mieszkańcy stanowią ogromną atrakcję, pomyślano również o atrakcjach innego typu 🙂 Na początku trasy wita nas karuzela wiedeńska, przy której (zapewne zawsze) kłębią się tłumy rodziców z dziećmi oczekującymi na swoją kolej. Jest też rewelacyjny plac zabaw, który zapewni dzieciakom zajęcie podczas oczekiwania na lunch w sąsiedniej restauracji. Miejsc do zjedzenia posiłku jest tu zresztą kilka (mniejszych lub większych). No i oczywiście wózki do wożenia małych turystów 😉

Amsterdamskie zoo nie należy z pewnością do najtańszych tamtejszych atrakcji – za bilet normalny płacimy 25 euro, ulgowy dla dzieci w wieku 3-12 – 21 euro, maluchy do 2 roku życia wchodzą za darmo. Do Micropii wstęp jest płatny dla osób powyżej 12 roku życia i kosztuje 17,50. Cena jest zatem dość spora, ale warto je odwiedzić, ponieważ to naprawdę zachwycające miejsce.

Wychodząc, nie zapomnijcie zajrzeć do świetnie wyposażonego sklepiku z pamiątkami 🙂

Mini-auta i rowery

Kiedy myślimy “Holandia”, czy “Amsterdam” jednym z pierwszych skojarzeń jest z pewnością rower i jest to skojarzenie zdecydowanie słuszne.

Rowery są tam wszędzie i w to w przeogromnych ilościach 😀 Czasami zastanawiałam się, jak ludzie są w ogóle w stanie odnaleźć swoje rowery w takich ogromnych rowerowych skupiskach 😉

Natomiast kiedy po raz pierwszy spacerowaliśmy po amsterdamskich uliczkach, byliśmy zdumieni miniaturowymi „mikrosamochodami”, które były niemalże wszędzie. Są to samochody tak małe, że sprawiają, że przeciętny Smart wygląda jak gigant 😀 Są to motorowery (mikrosamochody) lub „brommobielen”, czyli małe, zamknięte czterokołowe pojazdy, poruszające się z maksymalną prędkością 45 km/h. Szczególnie często widać tu pojazdy marki Canta, do których prowadzenia nie jest nawet wymagane prawo jazdy, ale kierowca musi mieć co najmniej 16 lat. Część modeli miało możliwość ładowania elektrycznego. Mikrosamochody to naprawdę genialne rozwiązanie do poruszania się po współczesnym mieście i jakie problemy rozwiązują.

Vondelpark

Amsterdam oferuje wiele zielonych terenów, do których można uciec w poszukiwaniu spokoju od miejskiego zgiełku. Otwarty w drugiej połowie XIX wieku Vondelpark jest właśnie jednym z nich. Latem ponoć park jest niezwykle zatłoczony, jednak na początku lutego nie ma tu wielkich tłumów, choć faktycznie ludzi jest sporo. Ogromny park idealnie nadaje się na długi spacer lub przejażdżkę rowerem, a latem zapewne i na rodzinny piknik. Znajdziecie tu kilka ciekawych kawiarni, a dzieciom czas umilą place zabaw. Piękne miejsce 🙂

Spacery po mieście

Będąc w Amsterdamie warto zwyczajnie dać się temu miastu pochłonąć, porwać. Niespiesznie spacerując, mamy możliwość napawać się jego wyjątkową atmosferą, chłonąć niepowtarzalny klimat i otaczające nas piękno często kilkusetletniej architektury. Takie niespieszne wędrówki pośród licznych kanałów, niewielkimi, urokliwymi uliczkami i mostkami pozwalają nam również docenić doskonały zmysł planowania przestrzennego poprzednich pokoleń Holendrów, ale i dostrzec szacunek, z jakim Holendrzy do swojego dziedzictwa podchodzą. Przejawia się to przede wszystkim dbaniem o liczne zabytkowe budynki, o ich czystość i adaptację do dzisiejszych potrzeb nie naruszającą ich pierwotnego charakteru, ale nie tylko. Nieraz bowiem podczas naszych pieszych wędrówek widzieliśmy stosunkowo młode budynki, które idealnie wpasowywały się w otoczenie, czego niestety często nie widzi się przynajmniej na naszym łódzkim podwórku. Może kiedyś się tego nauczymy…

Na dziś to już koniec, wkrótce część druga 🙂

Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *