Podsumowanie marca 2020, nie tylko na blogu

Początek kwietnia za nami, a ja ledwo się wyrobiłam z podsumowaniem marca. Chyba wszyscy wiemy, co zdominowało ten miesiąc…

W marcu 2020 opublikowałam 14 wpisów, z których najchętniej czytaliście:

Natomiast 5 najpopularniejszych wpisów w marcu w ogóle to nadal:

Rozpoczęłam też nowy cykl, W co grać z maluchem, w którym piszę o grach i zabawach dla rodzin z małymi, nawet dwuletnimi dziećmi 😉

Zaczęło się dobrze, bo w końcu to miesiąc urodzinowy Młodego. Kurczę, ile mieliśmy szczęścia z wyborem terminu „imprezy”. Wahaliśmy się między 8 a 15 marca. Postawiliśmy na 8, choć byłam nieco sceptyczna, bo Dzień Kobiet, dużo ludzi wszędzie etc. Okazało się to jednak wyborem szczęśliwym, bo inaczej Pierworodny nawet urodzinowego obiadu by w tym miesiącu nie miał…

Z prezentów był generalnie zadowolony 😉 Tablice manipulacyjne/umiejętności (czy jakby to inaczej nazwać) przypadły mu do gustu 🙂 Auta i mebelki dla ludzików również 🙂 Z grami planszowym musi się lepiej zaznajomić, na razie najbardziej interesują go pionki-figurki i żetony z plackami jagodowymi 😀

W praktyce okazało się, że to nie koniec prezentów na ten miesiąc… Dla niego prezentów, dla nas sposobów na uniknięcie szaleństwa.

Dżordż też postanowił sprawdzić na czym polega ta praca zdalna 😉

Nie ukrywam, jest nam trochę ciężko, głownie dlatego, że ciężko jest Młodemu… Jak pewnie wielu z Was, moich Czytelniczek i Czytelników, wie, opieka nad maluchem + praca zdalna, nawet w ograniczonym zakresie, jest trochę trudna. Choć na zdjęciach może wyglądać uroczo 😉

Młodego rozpiera energia, którą na 53 metrach jednak trochę trudno mu rozładować. Wymyślamy mu rożne ćwiczenia fizyczne, pozwalamy skakać po łóżku, biega z wózkiem dla lalek po całym mieszkaniu, skacze na skoczku, ale to wszystko trochę mało.

Mimo wielu atrakcji i nowych zabaw – bez względu na mega bałagan i skaczące nam niekiedy ciśnienie – oraz nowych zabawek (m.in. basen z piłkami, piasek kinetyczny, ciastolina) dzieciak zwyczajnie dusi się w czterech ścianach. Nie zrozumcie mnie źle, generalnie wszystko to mu się podoba i go zajmuje – dłużej lub krócej – ale nie wystarcza. Dla Młodego, przyzwyczajonego do żłobka, spacerów po parku, wizyt w ZOO/Palmiarni/Ogrodzie Botanicznym/salach zabaw etc, wypadów do restauracji/kawiarni/śniadaniarni, ciągłe siedzenie w domu to naprawdę bardzo trudny do zniesienia czas, frustrujący i stresujący. Ile można oglądać zwierzaki w komórce – to jak lizanie lodów przez szybkę… A w końcu dwulatkowi raczej nie wytłumaczysz, że ludzie chorują i nie wolno, wszystko zamknięte… To znaczy możesz próbować, zrozumie… na dwie minuty. A potem od nowa. Syzyfowa praca…

Do tego tęskni za dziadkami, za kontaktem z innym niż rodzice ludźmi. Teraz, kiedy jakiekolwiek dłuższe spacery w zasadzie zostały zakazane, będzie pewnie jeszcze gorzej… A już potrafił nam dać w kość… Wiem, że to bez sensu i niczego nie zmieni, ale szczerzę zazdroszczę teraz ludziom z ogródkami lub chociaż tarasem 😉

Czas nam upływa na pracy zdalnej (połączonej z moimi dyżurami w miejscu pracy raz, góra dwa razy w tygodniu), oraz sprzątaniu po zabawach Młodego kaszą, ryżem, makaronem, piaskiem kinetycznym, wodą, po jego zajęciach plastycznych i regularnej zabawie 🙂

Do tego pieczemy, robimy lody, eksperymentujemy – jednym słowem walczymy z nudą u Dżordża na każdy możliwy sposób.

W marcu Młody dużo „czytał”, ale trudno byłoby wskazać ulubione książki miesiąca. Tak naprawdę przerobił niemal cała swoją bibliotekę, codziennie coś innego było na topie. Z ulubionych zabawek, poza sypkimi towarami spożywczymi, na prowadzenie wysunęły się chyba basen z piłkami (nasz basen zyskał drugie życie, dokupiliśmy tylko piłki 😉 ),…

… kolejka …

oraz loteryjka i gra Pucio. Gdzie to położyć oraz puzzle ze Świnką Peppą i warzywami 🙂

Wybiórcze jedzenie trwa nadal w najlepsze 😉 Mój picky eater je dość wybiórczo, za to zazwyczaj w imponujących ilościach. Niekiedy zależy też kto mu jedzenie podaje tudzież go karmi (zależnie od nastroju chce jeść sam lub być karmiony, 😉 ) – przy rodzicach odmawia jajek, babci zjadł całą jajecznicę z dwóch jajek 😉 Co więcej, jest otwarty na nowości – wzgardził curry przygotowanym specjalnie z myślą o nim, które kiedyś zjadał z wielkim apetytem, łaskawie zgodził się zjeść nieco wygrzebanego ryżu, mięsa nie tknął, za to ciasta z sajgonek kupionych w Lidlu domagał się jak szalony 😀 Ach, ta dziecięca logika 😀 Stał się wielkim entuzjastą mocno gorzkiej czekolady, takiej >85% 🙂 Oczywiście nie codziennie i w rozsądnych ilościach. Lubi też lizać cytryny i limonki 😀 Taki z niego hardcore 😀

Zapomniałabym 😀 Uwielbia nas karmić – jedna łyżka dla taty, jedna dla mamy, jedna dla Młodego, jeden gryz dla taty, jeden dla mamy, jeden dla Młodego 😀 Śmieje się przy tym na cały głos 😀

Zrobił ogromne postępy w piciu z otwartego kubka, sam je łyżką i widelcem. Chyba, że akurat chce, aby go karmić. O odpieluchowywaniu zamilczę 😀 Walczymy też ciągle z siadem W…

Zrobił się też z niego mały kaskader – akrobata. Próbuje wspinać się na szafki i regały, wchodzić na łóżko i z niego schodzić w, ujmijmy to tak, nieco alternatywny sposób 😀 Sprawność ta idzie w parze z większym zasięgiem ramion, co powoduje, ze trzeba wszystko przed nim chować, kłaść wyżej/dalej, bo jak się zapomni… 😀

Nadal namiętnie ogląda Świnkę Peppę, przygody Maszy i Wissper oraz słucha różnych dziecięcych piosenek podczas porannych i wieczornych zabiegów pielęgnacyjnych. No i trochę też w ciągu dnia, kiedy już nie dajemy rady 😉 Coraz więcej przy piosenkach tańczy i próbuje śpiewać (w sumie tańczyć też bardziej próbuje 😀 ) Zakochał się normalnie w premierowym odcinku o przygodach Kici Koci. Nie wiem, jak on, ale my rodzice czekamy na więcej 😀 Kilka razy na dzień ten sam odcinek to trochę dla nas męczące 😀

Bardzo lubi też oglądać filmiki ze swoim udziałem. Może to sposób na kanalizację tęsknoty za wychodzeniem na dwór? Nie wiem, ale ostatnio głównie to chce oglądać. Filmy tak, ale z jakiegoś sobie znanego powodu zdjęcia nie.

Rozwój mowy nadal nas zdumiewa. Tempo jest iście kosmiczne 😉 Młody naśladuje to, co mówimy, z różnym skutkiem, istna z niego papuga 😉 Nauczył się tylu nowych słów, że trudno było wszystko zanotować 🙂 Do najczęściej wypowiadanych należały: „Dzojdz/Dodz” czy jakoś tak (George ze Świnki Pepy), „Pepa/Papa” (no, Świnka Pepa ;-), „Suzy” (też ze Świnki Pepy), „pajec” (palec), „dajej” (dalej), „film/fim” (film), „babuma/babuna” (pawian, od ang. baboon), „laś” (las), „baj baj” (bye bye, pa pa), „blu” (niebieski), „grin” (zielony), „red” (czerwony) – jakoś kolory łatwiej mu po angielsku przychodzą 😉 , „ato” (auto), „tutaj”, „piciu” (picie), „wuwu” (odkurzacz), „kasa” (kasza), „siól” (sól), „sioś” (sos), „buju buju” (kiedy się huśta ma huśtawce lub buja na piłce), „maniok/magniok” (mamut), „tojt” (tort), „duzy/duzo” (duży/dużo, przestał używać dudu, które do tej pory miało to samo znaczenie) „do doma” (do/w domu), „tatsi” (taxi), „macha/macham” (no, machanie 😀 ), „dino/dido” (dinozaur), „noś” (nos), „a kuku”, „pupa” (pupa), „mech” (mech), „kuki” (ciastko, od ang. cookie), rys (ryż), „buzia” (burza, wichura), „zazu” (muzeum), „paja” (para), „siak/ssiak” (ssak), „alf/alfel (Wieża Eiffla). A nie mówiłam, że sporo tego? 😀

W ostatnim czasie nie mam ani serca, ani cierpliwości do seriali… Mam kilka zaczętych, ale… nie chce mi się ich kończyć 😀 Stąd ostatnio brak serialowego skrótowca (tylko 3 do opisania mam, jakoś tak mało 😉 ). Za to bardziej mnie ciągnie do filmów: i do klasyki (obejrzałam Spartacusa z 1960, choć bardziej pasuje określenie wymęczyłam, bo się film bardzo zestarzał) i kinowych hitów (przypomniałam sobie trylogię Ocean’s… i Gwiezdny pył), i do kina typu guilty pleasure (np. Pacific Rim 2). Nie wszystko moje nerwy były w stanie wytrzymać – polegałam przy Men in Black 4, po pól godzinie. Nie, nie i jeszcze raz nie 😀 Dużo też czytam wieczorami. Zaczęłam Dublin Rutherforda, ale ponieważ skusiłam się na przetestowanie oferty Empik Premium i chwilowo Dublin poszedł w odstawkę 😉 Skończyłam dobrze się czytające Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej Katarzyny Czajki-Kominiarczuk (czyli Zwierza Popkulturalnego) oraz książkę, która marketingowo atakowała mnie ze wszystkich stron: Kółko się pani urwało Jacka Galińskiego, na kolejne tomy przygód pani Zofii Wilkońskiej chyba się jednak nie skuszę…

A jak Wam minął marzec?

Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *