Podsumowanie stycznia 2021, nie tylko na blogu

W styczniu wreszcie czułam, że mamy zimę 🙂 Dawno niewidzianą, w takiej skali przynajmniej. To dobrze, bo w tych szalonych czasach przydaje się każda namiastka normalności. Na przykład taka jak śnieg w zimie 😉 Niby mała, zwyczajna rzecz, a ile potrafi dać radości…

W styczniu 2021 opublikowałam 9 wpisów, z których pięć najchętniej czytanych to:

Zestawienie 5 najchętniej czytanych wpisów o zabawkach przedstawia się następująco:

W miniom miesiącu zimowa pogoda zdecydowanie dopisała, więc Młody dokazywał w śniegu ile się dało. W końcu śnieg był jedną z nielicznych dostępnych atrakcji w covidowej rzeczywistości… Śnieżki, bieganie, lepienie bałwana, kopanie dołków, usypywanie wież, tarzanie się i robienie orzełków na śniegu – pomysłów na zabawę nie brakowało 😀 Czerwone poliki i rogal na twarzy stanowiły każdorazowy rezultat tych zimowych harców 😀

Warunki pogodowe wymusiły na nas także zakup sanek. Wreszcie! 😀 Zwlekaliśmy z tym kolejny sezon, jakoś tak do tej pory nie było okazji, no i w końcu spadł śnieg, a sanek nie było 😀 Na szczęście dostawa była ekspresowa, bo dwa dni po zamówieniu paczka przyszła i można było oddać się szaleństwom na płozach 🙂

No ale nie samym śniegiem i sankami mały człowiek żyje. Dlatego Młody czas na świeżym powietrzu spędzał równie chętnie jeżdżąc na rowerze (kiedy śnieg topniał) i grając w piłkę (kiedy śnieg już stopniał).

Jednym z hitów miesiąca była domowa piaskownica. Czyli brodzik z zakorkowanym odpływem z 3 kilogramami piasku kinetycznego w środku, zaanektowany przez Młodego i jego plażowe akcesoria (czyli foremki, wiaderka itd. ) 🙂 Godzina spokoju gwarantowana 😀

Oczywiście nie obyło się też bez wizyt w centrum handlowym i szaleńczych biegów po tamtejszym placu zabaw. Zaliczyliśmy też wizytę w IKEI (z której wyszliśmy bogatsi o dwa pluszowe dinozaury… ), w której Pierworodny się doskonale bawił, widać było, że miał ochotę tam być, a nie zawsze tak jest, czasami ewidentnie szybko się nudzi. Z ogromnym zapałem zaglądał do szafek, zmieniał aranżacje w pokojach, testował fotele i poduszki, nakrywał do stołu 🙂 Tego dnia zdecydowanie trafiliśmy z pomysłem na spędzenie popołudnia 🙂 A ponieważ byliśmy tam w środku tygodnia, nikomu nie blokowaliśmy miejsca w sklepie, bo kolejek nie było 😉

Kilkukrotnie gościliśmy też w kuchni. Robiliśmy pączki i sałatki. Młody zapałał prawdziwą miłością do robienia sałatek i co kilka dni się tego domaga 😀 Zapewniamy mu składniki, które później odpowiednio przygotowuję, a nasz kucharz zajmuje się już resztą. W niczym nie trzeba mu pomagać, stał się bardzo samodzielny. Szkoda tylko, że nadal nie chce jeść tego, co przyrządza 😀 Jakoś samodzielne przygotowywanie posiłków nie zmienia jego podejścia w tej kwestii. W każdym razie on ma ćwiczenia sensoryczno – motoryczne, a my gotową kolację 😉

Skoro już o doświadczeniach sensorycznych mowa, od jakiegoś czasu Pierworodny stał się bardzo wrażliwy na zapachy. Te przyjemne i te mniej przyjemne 😉 Kwestię mniej przyjemnych lepiej przemilczeć, za to jeśli chodzi o te pierwsze, stał się wielkim entuzjastą wąchania: kremów, balsamów do ciała, ziół i przypraw, jedzenia, ciastoliny, perfum (w tym pachnących stron w katalogach jednej z marek kosmetycznych 😀 ). Co jakiś czas robimy sobie zatem takie zapachowe sesje 😀

Nadal chętnie bawi się w malowanie twarzy (i nie tylko). Zaopatrzyłam nas nawet w kredki do malowania twarzy, żeby wreszcie w spokoju zostawił moje cienie do powiek 😀 Bardzo lubi lakiery do paznokci, tzn. podoba mu się, że mamusia zmienia kolory i ostatnio nawet sam wybiera, jaki ma być następny 😉

Rozwój mowy. Mały gaduła nauczył się mówić kiełbaska zamiast kujbaska 😉 Nadal bezustannie pyta „dlaczego?”. Zaczyna też cierpieć na typową dziecięcą przypadłość, czyli słuch wybiórczy 😀 Miał też kilka ciekawych wypowiedzi w ubiegłym miesiącu: wszystkiego najlepszego do oka (próbne życzenia z okazji Dnia Babci). Trochę zaczyna pyskować i się kłócić, co najczęściej bywa zabawne. Uwielbia dziękować. Za wszystko, co kupuję podczas zakupów, a on uważa, że to prezent dla niego. Czyli np. za papier toaletowy 😀 Jest wtedy absolutnie uroczy i zabawny, ponieważ ma śmieszną formułkę dziękczynną, której niestety nie potrafię powtórzyć 🙂 Słowo miesiąca to: znowu?! wypowiadane z odpowiednio zaakcentowaną pretensją w głosie, kiedy ponowne ma miejsce coś, z czego Młody nie jest zadowolony. Typu twarożek na śniadanie, kolacja w kuchni, konieczność zjedzenia musu śliwkowego itd. 😀

Próby odpieluchowania na jakiś czas w styczniu odstawiliśmy całkowicie i dopiero pod koniec miesiąca delikatnie zaczęliśmy do nich powracać, po tym jak Młody się zablokował i z jakiegoś powodu uznał, że robienie kupy jest złe. I starał się nie robić jej w związku z tym w ogóle. Sytuacja wymagała odkręcenia i na tym się skupiliśmy. W końcu nie ważne jak, ważne żeby dzieciak się wypróżniał, nocnik może poczekać…

Co do książek, z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu Młody miał fazę czytania dzień w dzień, czasami kilka razy dziennie, przez około dwa tygodnie Co się zdarzyło w piórniku 😀 Podsumuję to tak – czułam już pewien przesyt tą, bardzo sympatyczną zresztą, pozycją 😉 Oprócz tego często sięgaliśmy po Pucio umie opowiadać (Pierworodny chyba w końcu dojrzał do tego tomu), Usborne 1000 things in Nature (szczególnym zainteresowaniem cieszyły się jaja – koniecznie chciał wiedzieć, które ptaki znoszą te konkretne kilkanaście jaj pokazanych w książce 😉 ) oraz naszych ostatnich nabytków Plac zabaw. Playground z Akademii Kici Koci, Usborne Peep inside the Zoo oraz Małą świnkę i Mysie Bajeczki Arnolda Lobela. Czytaliśmy też inne książki, ale do tych konkretnych wracał w minionym miesiącu najczęściej.

Czas na zabawę i zabawki 🙂 Oprócz wspomnianych już nieco wyżej aktywności królowały podczas zabawy kolorowanki wodne i kredki, wszelkie samochody małe i duże (często z wykorzystaniem garażu), pluszaki, figurki zwierząt, laleczki, które wyparzył podczas zakupów oraz latarka z projektorem (nasza nowość, rewelacja 😉 ).

Bardzo chętnie sięgał po klocki Duplo, z który najchętniej budował domki dla figurek. Czasami nachodziła Młodego ochota na układanie puzzli i układanek, grę na instrumentach, zabawę w kuchni lub w doktora (uwielbia robić zastrzyki 😀 ) Ale zdecydowanie największym hitem był rower.

Wyciągnęliśmy go z piwnicy i kiedy tylko pogoda na to pozwalała, Młody wychodził pojeździć. Oczywiści im trasa trudniejsza, bardziej wymagająca, tym lepiej. Królowały zatem pokryte śniegiem trawniki. Albo rozjeżdżanie zmrożonych brył śniegu na chodnikach 😀

Swoją drogą, widać, że Młody zdecydowanie z tego rowerka wyrósł i na wiosnę ewidentnie będzie potrzebował nowego. Ale na chwilę obecną, do rozjeżdżania śniegu ten jeszcze musi wystarczyć 😉

W styczniu sporo przeczytałam i jednocześnie dużo obejrzałam 🙂 Skończyliśmy z Panem Mężem Gambit Królowej, który bardzo się nam podobał. We własnym zakresie rozpoczęłam przygodę z drugim sezonem Mrocznych materii (cały czas trzyma poziom; o pierwszym możecie przeczytać TU), obejrzałam drugi sezon Księgi czarownic (zdecydowanie lepszy niż sezon pierwszy, którego recenzję znajdziecie TU) oraz pierwszy Bridgertonów. Nadal nie skończyłam niestety Quizu oraz Stewardesy, jakoś nie miałam ochoty. Co do filmów, obejrzeliśmy Manka, który wydał mi się filmem zdecydowanie przereklamowanym i chyba uznawanym za lepszy, niż jest. Chyba spora w tym zasługa braku konkurencji w tym sezonie raczej ubogim w ciekawe produkcje. No i ten cudowny Gary Oldman grający faceta o 30 lat młodszego… Niestety widziałam też 1,5 filmu, które chciałabym móc odzobaczyć, czyli Wonder Woman 1984 (szmira i gniot jakich mało…) i Artemis Fowl (to było tak złe, że obejrzałam tylko pierwsze pół godziny i sam koniec; nawet Colin Farrell, który zdaje się być jak wino, nie uratował tego koszmarnego filmu). Z kategorii książki… Nadal ciągnie się moja przygoda z Wojenną Koroną Cherezińskiej (wiem, wstyd…), skończyłam za to Grypę. Sto lat walki Jeremy’ego Browna i Droga Pani Bird A.J. Pearce, zaczęłam też Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym Katarzyny Jasiołek.

Plany na luty? W związku z pewnym poluzowaniem obostrzeń, zamierzamy chwytać okazje i odwiedzić z Młodym kilka muzeów – zawsze to dla niego jakaś atrakcja i odmiana 😉 No i może wreszcie skończę tę nieszczęsną Cherezińską 😀

Jeśli podobał ci się ten wpis skomentuj go, zalajkuj na fanpejdżu, udostępnij dalej lub polub mnie na FB 🙂 Dziękuję, poczuję się doceniona 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *